Gwiezdny Pamiętnik (Tylko Dla Udziałowców WFWK)
Moderators: Alan Phipps, Moderatorzy polskiego forum
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Gwiezdny Pamiętnik (Tylko Dla Udziałowców WFWK)
Panowie członkowie WFWK, uprzejmie proszę opisywać swoje doświadczenia, ciekawe zdarzenia i inne takie przemyślenia.
Potomni niech mają co czytać, zamiast patrzeć się w odmóżdżający (ale trudne słowo!) wszak tworzymy historię kolonizacji kosmosu!
Zapraszam. Forma dowolna, najlepiej pamiętnik.
Potomni niech mają co czytać, zamiast patrzeć się w odmóżdżający (ale trudne słowo!) wszak tworzymy historię kolonizacji kosmosu!
Zapraszam. Forma dowolna, najlepiej pamiętnik.
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Wypis z pamiętnika Wiceprezesa WFWK, Saurona11
Dzień Pierwszy, data gwiezdna 04-10-05.
Tegoż to onego dnia obudziłem się pod wieczór z mocnym postanowieniem sprawdzenia, co też się wokoło wydarzyło podczas mej nieobecności. Z wczorajszego dnia nie pamiętałem nic a nic, musi jakaś impreza w kosmicznej kantynie mnie całkowicie zdominowała, tak że ległem nad ranem bez czucia. Wstawałem, pamietam, z niezłym bólem głowy.
Wsadziłem ją wtedy w okrągłe okienko stacji, w której jak wiedziałem, w osobnych pokojach spoczynku zażywają inni członkowie zacnej naszej organizacji. Wszyscy Ci szacowni moi koledzy i towarzysze mieli swe włości właśnie w tym samym sektorze co moj. Cóż za zaiste niebywały zbieg okoliczności. Niestety impreza nasza zmogła ich widać bardziej bo nikt się jeszcze nie obudził, zatem pooglądawszy przez szybkę ciemne okolice stacji i jeszcze ciemniejszą otaczającą ją przestrzeń zabrałem się za poranny posiłek. Przyrządzając potrawę przejrzałem biuletyn. Nic, nic na tyle ciekawego by zawiesić oko. Same nic nie warte informacje. Zero zleceń.
Sprawdziłem stan konta. Liczba 5k kr. nie jest duża. Dziwne, wydaje mi się, że wczoraj jeszcze miałem na koncie więcej ... Ale trudno, komputer nie kłamie, widać wydałem na coś czego nie pamiętam. A pięć kawałków złe nie jest. Nawalić się można i w kimono uderzyć jak kto chce, przepić w wozurę albo skoczyć gdzies i powiększyc mamonę. Niechętnie wybrałem tę drugą mozliwość.
Sprawdziłem w doku. Odkrywca stał tam gdzie go wczoraj zostawiłem. To dobrze. Słyszało się tu i ówdzie o piratach porywających statki nawet z wnętrza bazy. Coś okropnego.. Podrapałem się z namysłem w głowę i ruszyłem do wyjścia. Po drodze zabrałem płytkę identyfikatora. To jednocześnie środek płatniczy.
Stacja WFWK była wyludniona, nigdzie żywej duszy. Splitów też żadnych nie było. Akeela, gdzie się wszyscy obecnie znajdowaliśmy, to niemal centrum znanego wszechświata, więc głowną bazę sektora różne indywidua odwiedzają. A tu taka cisza. Ponownie podrapałem się w głowę i zawiedziony, że nie pogadam z żyworodnym za dużo - ruszyłem do doku. Przy wrotach wdziałem swój szarobury kostium (skafandrem kosmicznym zwany), potwierdziłem w komputerze zwolnienie pokoju i zwyczajową opłatę po czym wszedłem do śluzy. Spacerek w próżni jaka panuje w doku to juz była czysta przyjemność. Zająłem miejsce w swoim statku i poprosiłem o otwarcie wrót zewnętrznych. Gdy automat guzdrał się gmerając w procedurach ja przejrzałem zlecenia z poprzedniego wozura. Wszystkie wykonane i kasa przelana. Dziwne, powinno więc być więcej niż 5k. Postanowiłem, że zbadam tę nieprawidłowość jak moi towarzysze się obudzą.
Tymczasem automat pisknieciem potwierdził gotowość otwarcia wrót. Oddałem mu kontrolę nad sterami i pozwoliłem by wyprowadził mnie gładko ze stacji. Na zewnątrz już rzuciłem w próżnię coś w rodzaju podzięki i włączyłem całą naprzód.
Postanowiłem odwiedzić najpierw okoliczne stacje, sprawdzić co ciekawego oferują i gdzie możnaby parę kredytów zarobić. Skierowałem się na zachodnią bramę skokową. Po drodze wpadłbym do stacji handlowej. Najświeższe biuletyny bym tam pewnikiem znalazł.
Pogoda, tfu okolica była jakaś taka zachmurzona. Niee, to nie chmury, to mgławice były. Przed oczami stanęła mi macierzysta moja planeta, na której od wieków zachmurzone niebo było czymś normalnym. Brak mi tych chmur tu w Akeela, z dala od rodzinnego świata Argonów.
Przelatując obok stacji handlowej usłyszałem w nasłuchu odgłosy walki. Nie namyślając się wiele zmieniłem kierunek i z zaciekawieniem obrałem kurs na widoczne z daleka świetlne błyski. Zapomniałem całkowicie o biuletynach i czekających tam na mnie zleceniach. Patrząc na te błyski wyobrażałem sobie juz stertę porzuconych rakiet, które chwytaki mego Odkrywcy zgarniają do ładowni. Ech.. jak miło pomarzyć.
Odległość od błysków okazała się większa niż sądziłem. Przy 50 km przełączyłem na autopilota, włączyłem SETĘ i pogrążyłem się w rozmyślaniach.
Dopiero z 5 km od celu przełaczyłem na ręczne. Skupiłem się na okolicy. Splicka korweta walczyła z kilkoma Xenonami. Sprawdziłem typy i ... niestety tylko N. A więc zawód i łup będzie niewielki. Jeśli w ogóle coś pozostanie. Trudno..
Jak się obawiałem, Splici dość szybko rozprawiali się z zagrozeniem. Dla nich to oczywiście zagrożeniem nie byo ale dla mnie owszem. Enka jest nie tylko silniejsza ale i lepiej osłonięta. A piloci są pozbawieni sumienia..
Po chwili został juz tylko jeden. W okolicy żadnych rakiet. Powtórny zawód... Szybka decyzja i postanowienie - przyłączę się do walki, może choć rangę podniosę albo jakiego wirusa złapię.
No to zaczałem ten słynny manewr okrążający. Zbliżam się i zbliżam do N-ki i co widzę - nieopodal mnie leci szerszeń. Myslę sobie.. pewnie wrogi i dobrze byłoby ostrzelać, coby Splitów za bardzo nie uraził. Jeszcze pomyślą że to ja go wystrzelił. I cóż ja potem zrobię w Odkrywcy jak oni Smokiem lecą.
No to zrobiłem nagły zwrot w kierunku pocisku i skrecam dalej, i skręcam i skręcam. Dziwne, myślałem potem, że nie wpadłem na nic bardziej twórczego, ale ja wtedy cały czas tylko skręcałem. Odkrywca, o czym kompletnie zapomniałem, miał wciąż oryginalne stery i ten brak tuningu mnie zgubił. Nie byłem w stanie wykonać wystarczająco ostrego i zdecydowanego przewrotu przez lewe skrzydło, więc skręcając za bardzo zbliżyłem się do pocisku. Ten chyba wyczuł co zamierzam, bo w pewnym momencie zwyczajnie eksplodował, rozsiewając po kosmosie szczątki nie tylko swej skorupy ale i mojego małego stateczku. Trafił statek falą uderzeniową wybuchu jądrowego w zupełnie niespodziewanym momencie, pozostawiając mnie z głupią miną, dryfującego w kosmosie w mym szaroburym wdzianku. Na szczeście na czas dałem radę pociągnąć za drążek. Specjalne modyfikacje katapulty uratowały moje marne życie od niechybnej zguby.
Dryfując tak sobie podziwiałem Smoka, który w miedzyczasie wykończył "mojego" N. Odlatując, Smok wyemitował w eter spazmatyczny rechot splickiej załogi, co już zupełnie mnie dobiło.
Nie chcąc ryzykować podobnego wstydu od mej własnej rasy postanowiłem nie wzywać pomocy. Leciałem więc z powrotem w skafandrze chyba całą wieczność. Na najbliższej stacji zabrałem się frachtowcem, którego kapitan zgodził sie mnie wysadzić w pobliżu mojej stacji. W doku czekał tam już na mnie nowiutki i podobnie wyposażony Odkrywca. Ciesząc się w duchu z wykupionej polisy położyłem się i zasnąłem.....

Edit: błędy i literówki
Dzień Pierwszy, data gwiezdna 04-10-05.
Tegoż to onego dnia obudziłem się pod wieczór z mocnym postanowieniem sprawdzenia, co też się wokoło wydarzyło podczas mej nieobecności. Z wczorajszego dnia nie pamiętałem nic a nic, musi jakaś impreza w kosmicznej kantynie mnie całkowicie zdominowała, tak że ległem nad ranem bez czucia. Wstawałem, pamietam, z niezłym bólem głowy.
Wsadziłem ją wtedy w okrągłe okienko stacji, w której jak wiedziałem, w osobnych pokojach spoczynku zażywają inni członkowie zacnej naszej organizacji. Wszyscy Ci szacowni moi koledzy i towarzysze mieli swe włości właśnie w tym samym sektorze co moj. Cóż za zaiste niebywały zbieg okoliczności. Niestety impreza nasza zmogła ich widać bardziej bo nikt się jeszcze nie obudził, zatem pooglądawszy przez szybkę ciemne okolice stacji i jeszcze ciemniejszą otaczającą ją przestrzeń zabrałem się za poranny posiłek. Przyrządzając potrawę przejrzałem biuletyn. Nic, nic na tyle ciekawego by zawiesić oko. Same nic nie warte informacje. Zero zleceń.
Sprawdziłem stan konta. Liczba 5k kr. nie jest duża. Dziwne, wydaje mi się, że wczoraj jeszcze miałem na koncie więcej ... Ale trudno, komputer nie kłamie, widać wydałem na coś czego nie pamiętam. A pięć kawałków złe nie jest. Nawalić się można i w kimono uderzyć jak kto chce, przepić w wozurę albo skoczyć gdzies i powiększyc mamonę. Niechętnie wybrałem tę drugą mozliwość.
Sprawdziłem w doku. Odkrywca stał tam gdzie go wczoraj zostawiłem. To dobrze. Słyszało się tu i ówdzie o piratach porywających statki nawet z wnętrza bazy. Coś okropnego.. Podrapałem się z namysłem w głowę i ruszyłem do wyjścia. Po drodze zabrałem płytkę identyfikatora. To jednocześnie środek płatniczy.
Stacja WFWK była wyludniona, nigdzie żywej duszy. Splitów też żadnych nie było. Akeela, gdzie się wszyscy obecnie znajdowaliśmy, to niemal centrum znanego wszechświata, więc głowną bazę sektora różne indywidua odwiedzają. A tu taka cisza. Ponownie podrapałem się w głowę i zawiedziony, że nie pogadam z żyworodnym za dużo - ruszyłem do doku. Przy wrotach wdziałem swój szarobury kostium (skafandrem kosmicznym zwany), potwierdziłem w komputerze zwolnienie pokoju i zwyczajową opłatę po czym wszedłem do śluzy. Spacerek w próżni jaka panuje w doku to juz była czysta przyjemność. Zająłem miejsce w swoim statku i poprosiłem o otwarcie wrót zewnętrznych. Gdy automat guzdrał się gmerając w procedurach ja przejrzałem zlecenia z poprzedniego wozura. Wszystkie wykonane i kasa przelana. Dziwne, powinno więc być więcej niż 5k. Postanowiłem, że zbadam tę nieprawidłowość jak moi towarzysze się obudzą.
Tymczasem automat pisknieciem potwierdził gotowość otwarcia wrót. Oddałem mu kontrolę nad sterami i pozwoliłem by wyprowadził mnie gładko ze stacji. Na zewnątrz już rzuciłem w próżnię coś w rodzaju podzięki i włączyłem całą naprzód.
Postanowiłem odwiedzić najpierw okoliczne stacje, sprawdzić co ciekawego oferują i gdzie możnaby parę kredytów zarobić. Skierowałem się na zachodnią bramę skokową. Po drodze wpadłbym do stacji handlowej. Najświeższe biuletyny bym tam pewnikiem znalazł.
Pogoda, tfu okolica była jakaś taka zachmurzona. Niee, to nie chmury, to mgławice były. Przed oczami stanęła mi macierzysta moja planeta, na której od wieków zachmurzone niebo było czymś normalnym. Brak mi tych chmur tu w Akeela, z dala od rodzinnego świata Argonów.
Przelatując obok stacji handlowej usłyszałem w nasłuchu odgłosy walki. Nie namyślając się wiele zmieniłem kierunek i z zaciekawieniem obrałem kurs na widoczne z daleka świetlne błyski. Zapomniałem całkowicie o biuletynach i czekających tam na mnie zleceniach. Patrząc na te błyski wyobrażałem sobie juz stertę porzuconych rakiet, które chwytaki mego Odkrywcy zgarniają do ładowni. Ech.. jak miło pomarzyć.
Odległość od błysków okazała się większa niż sądziłem. Przy 50 km przełączyłem na autopilota, włączyłem SETĘ i pogrążyłem się w rozmyślaniach.
Dopiero z 5 km od celu przełaczyłem na ręczne. Skupiłem się na okolicy. Splicka korweta walczyła z kilkoma Xenonami. Sprawdziłem typy i ... niestety tylko N. A więc zawód i łup będzie niewielki. Jeśli w ogóle coś pozostanie. Trudno..
Jak się obawiałem, Splici dość szybko rozprawiali się z zagrozeniem. Dla nich to oczywiście zagrożeniem nie byo ale dla mnie owszem. Enka jest nie tylko silniejsza ale i lepiej osłonięta. A piloci są pozbawieni sumienia..
Po chwili został juz tylko jeden. W okolicy żadnych rakiet. Powtórny zawód... Szybka decyzja i postanowienie - przyłączę się do walki, może choć rangę podniosę albo jakiego wirusa złapię.
No to zaczałem ten słynny manewr okrążający. Zbliżam się i zbliżam do N-ki i co widzę - nieopodal mnie leci szerszeń. Myslę sobie.. pewnie wrogi i dobrze byłoby ostrzelać, coby Splitów za bardzo nie uraził. Jeszcze pomyślą że to ja go wystrzelił. I cóż ja potem zrobię w Odkrywcy jak oni Smokiem lecą.
No to zrobiłem nagły zwrot w kierunku pocisku i skrecam dalej, i skręcam i skręcam. Dziwne, myślałem potem, że nie wpadłem na nic bardziej twórczego, ale ja wtedy cały czas tylko skręcałem. Odkrywca, o czym kompletnie zapomniałem, miał wciąż oryginalne stery i ten brak tuningu mnie zgubił. Nie byłem w stanie wykonać wystarczająco ostrego i zdecydowanego przewrotu przez lewe skrzydło, więc skręcając za bardzo zbliżyłem się do pocisku. Ten chyba wyczuł co zamierzam, bo w pewnym momencie zwyczajnie eksplodował, rozsiewając po kosmosie szczątki nie tylko swej skorupy ale i mojego małego stateczku. Trafił statek falą uderzeniową wybuchu jądrowego w zupełnie niespodziewanym momencie, pozostawiając mnie z głupią miną, dryfującego w kosmosie w mym szaroburym wdzianku. Na szczeście na czas dałem radę pociągnąć za drążek. Specjalne modyfikacje katapulty uratowały moje marne życie od niechybnej zguby.
Dryfując tak sobie podziwiałem Smoka, który w miedzyczasie wykończył "mojego" N. Odlatując, Smok wyemitował w eter spazmatyczny rechot splickiej załogi, co już zupełnie mnie dobiło.
Nie chcąc ryzykować podobnego wstydu od mej własnej rasy postanowiłem nie wzywać pomocy. Leciałem więc z powrotem w skafandrze chyba całą wieczność. Na najbliższej stacji zabrałem się frachtowcem, którego kapitan zgodził sie mnie wysadzić w pobliżu mojej stacji. W doku czekał tam już na mnie nowiutki i podobnie wyposażony Odkrywca. Ciesząc się w duchu z wykupionej polisy położyłem się i zasnąłem.....

Edit: błędy i literówki
Last edited by Sauron11 on Wed, 5. Oct 05, 18:29, edited 3 times in total.
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Pierwsza propozycja Saurona dla pozostałych pilotów:
Otóż nowo odkryta baza piracka w sektorze "xenońskim" o dwa skoki od Akeela skupuje moje znaleźne. Jestem zainteresowany aby pozostała cała przynajmniej przez początkowy okres kilku tur. Wiem, że zapędy co poniektórych mogą przysporzyć jej kłopotów już we wstępnej fazie rozkręcania interesu , dlatego oferuję
2.000,- kredytów / turę / osobę
z zasobów mojej stacji, za uniknięcie zatargów z piratami w tamtym sektorze
----
Aktualne odpowiedzi:
Mogget - zaakceptował ofertę pieniężną (pieniądze będą czekać na jego koncie).
Jones - odrzucił ofertę pieniężną, ale zapowiedział konkurencyjne działania (chyba nie ma sensu proponować gratyfikacji za pozostawienie paczek w spokoju?
)
Marcy - na razie się namyśla
Edit: btw zmieniłem nieco temat postu Jonesa.
Otóż nowo odkryta baza piracka w sektorze "xenońskim" o dwa skoki od Akeela skupuje moje znaleźne. Jestem zainteresowany aby pozostała cała przynajmniej przez początkowy okres kilku tur. Wiem, że zapędy co poniektórych mogą przysporzyć jej kłopotów już we wstępnej fazie rozkręcania interesu , dlatego oferuję
2.000,- kredytów / turę / osobę
z zasobów mojej stacji, za uniknięcie zatargów z piratami w tamtym sektorze
----
Aktualne odpowiedzi:
Mogget - zaakceptował ofertę pieniężną (pieniądze będą czekać na jego koncie).
Jones - odrzucił ofertę pieniężną, ale zapowiedział konkurencyjne działania (chyba nie ma sensu proponować gratyfikacji za pozostawienie paczek w spokoju?

Marcy - na razie się namyśla

Edit: btw zmieniłem nieco temat postu Jonesa.
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Uprzejmie donoszę (to dotyczy głównie Moggeta), że pod koniec swojej tury stałem się ... niewypłacalny
Udało mi się okazyjnie sprzedać wypasionego Odkrywcę i zainwestować wszystkie posiadane kredytki w nowego Błotniaka. Niestety operacja wymiany pociągnęłą za sobą poważne nadszarpnięcie budżetu i dlatego na koniec tury zastałem z kwotą około 700 kr. na koncie stacji
Co obiecałem oddam na początku następnej tury
Aha: Wpłaciłem już dwie raty na konto Mauzoleum R.Gunne'a - pierwsza w wysokości 1 Kr a druga 4999 kr. Na koncie mauzoleum powinno się więc znajdować minimum 10.000 kr, chyba że kolega nasz szanowny Abraham Jones podwyższył kwotę składki wpłacając więcej

Udało mi się okazyjnie sprzedać wypasionego Odkrywcę i zainwestować wszystkie posiadane kredytki w nowego Błotniaka. Niestety operacja wymiany pociągnęłą za sobą poważne nadszarpnięcie budżetu i dlatego na koniec tury zastałem z kwotą około 700 kr. na koncie stacji

Co obiecałem oddam na początku następnej tury

Aha: Wpłaciłem już dwie raty na konto Mauzoleum R.Gunne'a - pierwsza w wysokości 1 Kr a druga 4999 kr. Na koncie mauzoleum powinno się więc znajdować minimum 10.000 kr, chyba że kolega nasz szanowny Abraham Jones podwyższył kwotę składki wpłacając więcej

I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Wypis z pamiętnika szeregowego członka korporacji WFWK.
Abraham Jones: Dzień pierwszy.
No ładnie! Jak żyję nie miałem takiego kaca! Nie ma głupich, nic mnie nie zmusi do wstania. W końcu nie po to postanowiłem wieść życie próżniacze by wstawać skoro świt! Jak ci śmieszni ludzie wstający co rano do pracy, tłoczący się w promach i kolejkach. Żenada! Wujek Abraham może sobie pokimać. I o to chodzi!.. Momencik... A tak wogóle, to gdzie ja jestem?
Wspomnienia pomału zaczęły się przebijać przez ból głowy i zalegające w niej opary alkoholu. I nie bardzo mnie ten powrót świadomości cieszył. Oj, nie bardzo! Ostatnie kilkanaście dni i nocy zlewało się w moim umyśle w jedną smętną plamę. W dodatku śmierdzącą. A może to ja? Chyba ja. Ale najbardziej przykre było wspomnienie takich trzech gości, z którymi ostatnio balowałem. Niby faceci w porządku, ale coś mi nie pasowało. Może to, że jeden z nich roztaczał jakieś bzdurne wizje kolonizacji kosmosu? Nie, w takie brednie nikt przy zdrowych zmysłach by nie uwierzył! Komu by się chciało ruszać tyłek i ryzykować? To dobre dla szaleńców, straceńców, albo innych czubów!
Choć muszę przyznać, że mówił chyba przekonująco, tylko za cholerę nie pamiętam co? Eee tam, pośpię jeszcze trochę, może mi ból głowy minie i ruszam dalej. A wy chłopcy bawcie się dobrze w tym swoim kosmosie. Jak ten sektor miał się nazywać? Akeela's Beacon? Jakoś tak. A tak swoją drogą to muszę bardziej uważać na to w jakim hotelu się zatrzymuję, takiego chlewu i braku wygód dawno nie widziałem!
Usiadłem i siedziałem jak sparaliżowany. Nie, to niemożliwe! Zerwałem się i popędziłem do terminala... Nic, wszystkie konta wyczyszczone z kasy! Do ostatniego kredyta! Wyrąbali mnie! Niech no ja was dorwę!!! Mam nadzieję, że chociaż hotel opłacony...
A wspomnienia wracały.
W końcu klapnąłem zrezygnowany na podłogę. Wyszło na to, że sam się zgodziłem na cały ten cyrk, dałem się przekonać temu... temu agitatorowi! I dobrowolnie zainwestowałem w ten cały bajzel. Moja głowa!.. Przeczołgałem się do terminala. Muszę znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. A znalazłem się pod niezłym impasem! Mam porzucić moje usłane różami życie pasożyta? Nigdy! Na rzecz czego? Pracy?!? I to w tej zimnej pustce? Przecież nie mam nawet pojęcia jak to ugryźć! Musi być jakiś sposób! Musi!!! Najpierw trzeba przejrzeć swój stan posiadania. Nie mam wprawdzie ani kredyta na kontach, ale... Ręce mi opadły. Jedyne co posiadałem to elektrownia słoneczna i Odkrywca. Zainwestowałem w to... w to coś cały dorobek mojego życia, znaczy nie mojego, ale to nieistotny szczegół. A ten Odkrywca to nawet nie statek transportowy, ale mały myśliwiec zwiadowczy!!! I co ja mam z nim zrobić? Nie sądzę abym pamiętał wiele z kursów pilotażu! Ponadto dowiedziałem się że nie mogę sprzedać stacji. Taka dziwna forma własności, niby moja, a jednak nie... A wogóle to jestem członkiem korporacji WFWK! Jakże się cieszę! I wcale nie jestem w obskurnym hotelu, tylko w elektrowni słonecznej, w dodatku nieczynnej! Funduszy korporacyjnych starczyło na zakup kilku stacji, ale nie na sprzęt do ich obsługi. Z ekonomicznego punktu widzenia – rewelacja! Moja przyszłość jawiła się w coraz ciemniejszych barwach. Wygląda na to, że impas zmienił się w przymus... Gdyby chociaż ta kretyńska śluza chciała mnie przepuścić bez skafandra!
Nie wiedząc co robić, wlazłem pod prysznic. I rozmyślałem. A właściwie to użalałem się nad sobą – bądźmy szczerzy - i słałem gromy na siebie i wspólników. Trwało to trochę... W końcu wyszedłem w obawie, że mi macki wyrosną, albo jakieś łuski. Postanowiłem jednak stawić czoła rzeczywistości!
Akurat gdy bezmyślnie usiłowałm wdziać na siebie skafander, komputer oznajmił o katastrofie jednostki należącej do korporacji. Zastygłem baz ruchu. Jak mam się zachować? Co powinienem zrobić? Miałem zamiar nie odzywać się do tamtych, oni zresztą też nie starali się nawiązać kontaktu ze mną, ale w takiej sytuacji... Na ekranie dostrzegłem samotnie dryfującego astronautę. Zmierzał w stronę najbliższej stacji. Chyba powinienem mu pomóc? Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak? No cóż, może ktoś inny mu pomoże? Miałem nadzieję, że to ten cały prowodyr, ten Marcy, czy jak mu tam, który namówił mnie na ten idiotyczny krok. Ale nie to był Sauron. Chyba nie miał najlepszego startu?
O nie, więcej nie piję! Przynajmniej nie przez tyle czasu! Właśnie! To chyba tak naprawdę wina moja i mojego picia, a co za tym idzie braku kontroli, a nie tamtych chłopaków? Mniejsza o to. Jeśli mam się stąd wyrwać muszę popracować. Wracać w cywilizowane rejony z pustymi rękami to głupi pomysł, zresztą i tak musiałbym zacząć zarabiać na siebie, więc równie dobrze mogę tutaj. Usiadłem więc przed terminalem i zacząłem gromadzić wiedzę.
Śmieszne, bardzo zabawne! Tym całym Odkrywcą nie da się zaopatrzyć elektrowni! Pomijając już fakt, że sam tego nie zrobi tylko trzeba nim sterować. Chyba czas odświerzyć swoje umiejętności pilotażu. Ale śmieszne!
Nawet nie trudno było to prowadzić. Statek na szczęście posiadał autopilota, więc jakoś sobie radziłem. Bydlę ściągało wprawdzie w prawo, lecz miałem nadzieję nie pilotować go samemu zbyt często, niby po co? Zwłaszcza, że w środku było ciasno i niewygodnie. No dobra, czas rozejrzeć się po okolicy.
Wszystko szło cacy, aż wleciałem do przeklętego Montalaar! Od razu mi się ten sektor nie spodobał. Później okazało się, że przeczucia mnie nie zawiodły.
Wylatywałem właśnie z tej idiotycznej Wolnej Stacji gdy zaczęły się nieszczęścia. Wiecie jakie to uczucie gdy sobie usiądziesz na genitaliach? No więc właśnie to zrobiłem! Okropność! I jeszcze na dodatek zacząłem się poprawiać zaraz po rozpoczęciu przyspieszania. To rozproszyło moją uwagę i zbyt późno dostrzegłem wariata zbliżającego się do śluzy. Wprost na mnie! Wyrwałem prawą rękę spod tyłka i... nacisnąłem odbezpieczony spust! Wariat okazał się wariatką w dodatku bluzgającą siarczyście pod moim adresem. A uważaj jak lecisz! Tylko pomyślałem. Nie miałem czasu zrewanżować się równie barwną wiązką inwektyw, gdyż siła zderzenia cisnęła mnie na ścianę stacji. Osłon zero, kadłub pokiereszowany! Nawet nie złapałem numerów tej piratki! No to pięknie!
Jakoś dowlokłem się do doku, gdzie chłopcy połatali mój pojazd, w stopniu, na który pozwalały moje zasoby finansowe. Ja w tym czasie gmerałem przy sterach. I kląłem się głośno; przecież to jakiś koszmar! Co ja tutaj robię?!? Może to jednak sen?.. Niestety nie...
Wyleciałem z doku.
Jest nieźle! Mam nieczynną elektrownię, statek mający kadłub w 83%-ach sprawny i do tego wcale nie skręcający w prawo (chyba nie jestem zbyt zdolnym mechanikiem?) i 140 kredytów na koncie. Żyć nie umierać!
Abraham Jones: Dzień pierwszy.
No ładnie! Jak żyję nie miałem takiego kaca! Nie ma głupich, nic mnie nie zmusi do wstania. W końcu nie po to postanowiłem wieść życie próżniacze by wstawać skoro świt! Jak ci śmieszni ludzie wstający co rano do pracy, tłoczący się w promach i kolejkach. Żenada! Wujek Abraham może sobie pokimać. I o to chodzi!.. Momencik... A tak wogóle, to gdzie ja jestem?
Wspomnienia pomału zaczęły się przebijać przez ból głowy i zalegające w niej opary alkoholu. I nie bardzo mnie ten powrót świadomości cieszył. Oj, nie bardzo! Ostatnie kilkanaście dni i nocy zlewało się w moim umyśle w jedną smętną plamę. W dodatku śmierdzącą. A może to ja? Chyba ja. Ale najbardziej przykre było wspomnienie takich trzech gości, z którymi ostatnio balowałem. Niby faceci w porządku, ale coś mi nie pasowało. Może to, że jeden z nich roztaczał jakieś bzdurne wizje kolonizacji kosmosu? Nie, w takie brednie nikt przy zdrowych zmysłach by nie uwierzył! Komu by się chciało ruszać tyłek i ryzykować? To dobre dla szaleńców, straceńców, albo innych czubów!
Choć muszę przyznać, że mówił chyba przekonująco, tylko za cholerę nie pamiętam co? Eee tam, pośpię jeszcze trochę, może mi ból głowy minie i ruszam dalej. A wy chłopcy bawcie się dobrze w tym swoim kosmosie. Jak ten sektor miał się nazywać? Akeela's Beacon? Jakoś tak. A tak swoją drogą to muszę bardziej uważać na to w jakim hotelu się zatrzymuję, takiego chlewu i braku wygód dawno nie widziałem!
Usiadłem i siedziałem jak sparaliżowany. Nie, to niemożliwe! Zerwałem się i popędziłem do terminala... Nic, wszystkie konta wyczyszczone z kasy! Do ostatniego kredyta! Wyrąbali mnie! Niech no ja was dorwę!!! Mam nadzieję, że chociaż hotel opłacony...
A wspomnienia wracały.
W końcu klapnąłem zrezygnowany na podłogę. Wyszło na to, że sam się zgodziłem na cały ten cyrk, dałem się przekonać temu... temu agitatorowi! I dobrowolnie zainwestowałem w ten cały bajzel. Moja głowa!.. Przeczołgałem się do terminala. Muszę znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. A znalazłem się pod niezłym impasem! Mam porzucić moje usłane różami życie pasożyta? Nigdy! Na rzecz czego? Pracy?!? I to w tej zimnej pustce? Przecież nie mam nawet pojęcia jak to ugryźć! Musi być jakiś sposób! Musi!!! Najpierw trzeba przejrzeć swój stan posiadania. Nie mam wprawdzie ani kredyta na kontach, ale... Ręce mi opadły. Jedyne co posiadałem to elektrownia słoneczna i Odkrywca. Zainwestowałem w to... w to coś cały dorobek mojego życia, znaczy nie mojego, ale to nieistotny szczegół. A ten Odkrywca to nawet nie statek transportowy, ale mały myśliwiec zwiadowczy!!! I co ja mam z nim zrobić? Nie sądzę abym pamiętał wiele z kursów pilotażu! Ponadto dowiedziałem się że nie mogę sprzedać stacji. Taka dziwna forma własności, niby moja, a jednak nie... A wogóle to jestem członkiem korporacji WFWK! Jakże się cieszę! I wcale nie jestem w obskurnym hotelu, tylko w elektrowni słonecznej, w dodatku nieczynnej! Funduszy korporacyjnych starczyło na zakup kilku stacji, ale nie na sprzęt do ich obsługi. Z ekonomicznego punktu widzenia – rewelacja! Moja przyszłość jawiła się w coraz ciemniejszych barwach. Wygląda na to, że impas zmienił się w przymus... Gdyby chociaż ta kretyńska śluza chciała mnie przepuścić bez skafandra!
Nie wiedząc co robić, wlazłem pod prysznic. I rozmyślałem. A właściwie to użalałem się nad sobą – bądźmy szczerzy - i słałem gromy na siebie i wspólników. Trwało to trochę... W końcu wyszedłem w obawie, że mi macki wyrosną, albo jakieś łuski. Postanowiłem jednak stawić czoła rzeczywistości!
Akurat gdy bezmyślnie usiłowałm wdziać na siebie skafander, komputer oznajmił o katastrofie jednostki należącej do korporacji. Zastygłem baz ruchu. Jak mam się zachować? Co powinienem zrobić? Miałem zamiar nie odzywać się do tamtych, oni zresztą też nie starali się nawiązać kontaktu ze mną, ale w takiej sytuacji... Na ekranie dostrzegłem samotnie dryfującego astronautę. Zmierzał w stronę najbliższej stacji. Chyba powinienem mu pomóc? Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak? No cóż, może ktoś inny mu pomoże? Miałem nadzieję, że to ten cały prowodyr, ten Marcy, czy jak mu tam, który namówił mnie na ten idiotyczny krok. Ale nie to był Sauron. Chyba nie miał najlepszego startu?
O nie, więcej nie piję! Przynajmniej nie przez tyle czasu! Właśnie! To chyba tak naprawdę wina moja i mojego picia, a co za tym idzie braku kontroli, a nie tamtych chłopaków? Mniejsza o to. Jeśli mam się stąd wyrwać muszę popracować. Wracać w cywilizowane rejony z pustymi rękami to głupi pomysł, zresztą i tak musiałbym zacząć zarabiać na siebie, więc równie dobrze mogę tutaj. Usiadłem więc przed terminalem i zacząłem gromadzić wiedzę.
Śmieszne, bardzo zabawne! Tym całym Odkrywcą nie da się zaopatrzyć elektrowni! Pomijając już fakt, że sam tego nie zrobi tylko trzeba nim sterować. Chyba czas odświerzyć swoje umiejętności pilotażu. Ale śmieszne!
Nawet nie trudno było to prowadzić. Statek na szczęście posiadał autopilota, więc jakoś sobie radziłem. Bydlę ściągało wprawdzie w prawo, lecz miałem nadzieję nie pilotować go samemu zbyt często, niby po co? Zwłaszcza, że w środku było ciasno i niewygodnie. No dobra, czas rozejrzeć się po okolicy.
Wszystko szło cacy, aż wleciałem do przeklętego Montalaar! Od razu mi się ten sektor nie spodobał. Później okazało się, że przeczucia mnie nie zawiodły.
Wylatywałem właśnie z tej idiotycznej Wolnej Stacji gdy zaczęły się nieszczęścia. Wiecie jakie to uczucie gdy sobie usiądziesz na genitaliach? No więc właśnie to zrobiłem! Okropność! I jeszcze na dodatek zacząłem się poprawiać zaraz po rozpoczęciu przyspieszania. To rozproszyło moją uwagę i zbyt późno dostrzegłem wariata zbliżającego się do śluzy. Wprost na mnie! Wyrwałem prawą rękę spod tyłka i... nacisnąłem odbezpieczony spust! Wariat okazał się wariatką w dodatku bluzgającą siarczyście pod moim adresem. A uważaj jak lecisz! Tylko pomyślałem. Nie miałem czasu zrewanżować się równie barwną wiązką inwektyw, gdyż siła zderzenia cisnęła mnie na ścianę stacji. Osłon zero, kadłub pokiereszowany! Nawet nie złapałem numerów tej piratki! No to pięknie!
Jakoś dowlokłem się do doku, gdzie chłopcy połatali mój pojazd, w stopniu, na który pozwalały moje zasoby finansowe. Ja w tym czasie gmerałem przy sterach. I kląłem się głośno; przecież to jakiś koszmar! Co ja tutaj robię?!? Może to jednak sen?.. Niestety nie...
Wyleciałem z doku.
Jest nieźle! Mam nieczynną elektrownię, statek mający kadłub w 83%-ach sprawny i do tego wcale nie skręcający w prawo (chyba nie jestem zbyt zdolnym mechanikiem?) i 140 kredytów na koncie. Żyć nie umierać!
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Zasiliłem centralę kwotą 5000. A może 10
W każdym razie mam propozycję. W centrali jest kilka de facto bezużytecznych disco, może Pan Prezes, jako ostatni z tury, by je spieniężył? I zakupił za nie coś do obsługi bazy?
I jeszcze jedno; może informujmy się o zagrożeniach jakie po sobie pozostawiamy? Np. o wkurzonym Orinoko w pewnym teladiańskim sektorze
?
W Hatikvah's Faith (chyba tak to się pisze?) jest małe stadko upierdliwych obcaków. Nie wiem co je rozzłościło, ale czepnęły się mnie i ledwo uciekłem.
Pozdrawiam

W każdym razie mam propozycję. W centrali jest kilka de facto bezużytecznych disco, może Pan Prezes, jako ostatni z tury, by je spieniężył? I zakupił za nie coś do obsługi bazy?
I jeszcze jedno; może informujmy się o zagrożeniach jakie po sobie pozostawiamy? Np. o wkurzonym Orinoko w pewnym teladiańskim sektorze

W Hatikvah's Faith (chyba tak to się pisze?) jest małe stadko upierdliwych obcaków. Nie wiem co je rozzłościło, ale czepnęły się mnie i ledwo uciekłem.
Pozdrawiam
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Wypis z pamiętnika szeregowego członka korporacji WFWK.
Abraham Jones: Dzień drugi.
Ta praca to naprawdę jakiś koszmar! Nie żebym miał jakieś złudzenia, każda praca to koszmar, wiedziałem o tym. Ale wiedzieć, a doświadczyć to zupełnie różne kwestie. Jeszcze nigdy nie obudziłem się tak obolały. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że człowiek ma tyle miejsc, które mogą boleć! A najbardziej bolał mnie tyłek od niewygodnego siedzenia w tym klaustrofobicznym statku! I głowa, która usilnie próbowała znaleźć wyjście z bagna, w które się władowałem.Ale co można zdziałać mając 140 kredytów i połatany, nie całkiem sprawny statek?
No dobra, czas wstawać bo coś mi się przepali od tego myślenia i mózg całkiem mi się wyłączy. Czas w drogę, poszukam w biuletynach jakiejś okazji, może też coś innego mi do głowy wpadnie?
Ze wspólnikami nadal nie miałem ochoty gadać.
Muszę uczciwie przyznać, że ładnie jest w tym Akeela's Beacon, jasno, kolorowo... Podobno to najbardziej nasłoneczniony sektor w całym znanym kosmosie. Żeby tak jeszcze ktoś mnie stąd zabrał za darmo i zapewnił wygodne życie gdzie indziej...
Zauważyłem że niektórzy moi wspólnicy skanowali asteroidy. Nie mam wprawdzie pojęcia po co? Przecież nie mamy i nie stać nas na żaden sprzęt górniczy. Być może myśleli o przyszłości, albo chcieli znać potencjalne możliwości rozwoju okolicy? Nie wiem. Tak odległa przyszłość mnie kompletnie nie interesowała! Ale nie mając nic lepszego do roboty też się tym zająłem. Skanowałem asteroidy i latałem szukając w okolicznych stacjach jakiejś okazji.
I wreszcie znalazłem. Jakiś gość chciał żebym go przewiózł do niedalekiej elektrowni słonecznej. Jaki problem? Widać mu się spieszyło bo dawał za ten krótki kurs ładne kilkaset kredytów. Znacznie więcej niż miałem. Zawiozłem go. A w elektrowni kolejna miła niespodzianka; ogniwa po minimalnej cenie. Dodam, że w tym sektorze był spory popyt na ogniwa. Zapakowałem się do pełna i wyruszyłem. Handel ogniwkami może nie był moim marzeniem jeśli chodzi o skalę przedsięwzięcia, ale postanowiłem nie wybrzydzać, zwłaszcza że nie miałem pieniędzy by zainwestować w coś innego. Poza tym nie bardzo wiedziałem w co?
Z zamyslenia wyrwał mnie brzęczyk komunikatora. Ostrzegał o niebezpieczeństwie. Co? Kto? Jak? Kilka xenońskich scoutów. A ci czego? Do domu! Sio!
O Xenonach wiedziałem tyle ile uczą w szkołach. No, może trochę mniej bo pewnie opuściłem kilka lekcji... Podobno była to zbuntowana sztuczna inteligencja. Znaczy się przerośnięte wirusy komputerowe. Tak ich w kżdym razie na swój użytek zaszufladkowałem. I lecieli prosto na mnie. Nie mam pojęcia czego mogli chcieć, ale starcie z nimi mogło mieć tylko jedno zakończenie – smutne dla mnie. Zawróciłem więc. I to szybko. Nie przypuszczałem wprawdzie by mogli mnie dogonić, ale... nigdy nie wiadomo. Rzeczywiście nie mogli mnie dognać, ale z uporem trzymali się mojego śladu. Co jest? Nie macie nic lepszego do roboty? Jak ich zgubić? Przecież w takich warunkach nie można pracować! Wreszcie na gravidarze dostrzegłem argońską korwetę zmierzającą wyraźnie w stronę Xenonów. Nareszcie! Postanowiłem jej trochę pomóc i zwróciłem się w jej stronę wprowadzając wirusy prosto w paszczę śmierci. Parę chwil i było po wszystkim. Nawet udało mi się zebrać kilka nieuszkodzonych rakiet znalezionych wśród szczątków. W końcu pieniądz nie śmierdzi.
I tak sobie latałem handlując ogniwami, aż wreszcie znudziła mnie śmiesznie mała skala mojego przedsięwzięcia. Tylko jak je rozwinąć? Ten mój disco nadaje się na statek handlowy jak elektrownia słoneczna na mieszkanie. Ale na nic większego mnie nie stać. I pewnie jeszcze długo mnie stać nie będzie. Nie mam możliwości powiększyć ładowni, gdybym chociaż miał kilka takich gnojków... Zaraz, zaraz, przecież w Kwaterze Głównej stoi kilka sztuk kompletnie pozbawionych zajęcia Odkrywców! Szybko sprawdziłem, tak, mam do nich dostęp! Nie mam pojęcia czy wspólnicy przeznaczyli dla nich jakieś zadania, ale widzę je stojące bezużytecznie, więc... A tam, najwyżej mnie obstawią! Szybko zacząłem analizować sektor macierzysty. Aktywność naszej firmy była prawie żadna, koledzy gdzieś się rozpierzchli. Ogniwa po bajecznej cenie... i nawet jedna stacja skupowała na całkiem korzystnych warunkach! Wydałem polecenia korporacyjnym scoutom. Trzeba było wprawdzie sterować nimi ręcznie, co nie bardzo mi odpowiadało, ale wydajność mojego małego przedsięwzięcia wzrosła kilkukrotnie.
Po niedługim czasie postanowiłem zainwestować zarobione pieniądze w większy statek. Mój wybór padł na Iguanę. Widziałem niedawno prospekt i bardzo mi się ten pojazd spodobał. Ładownia może niezbyt pojemna, ale ta szybkość! Do Splitów nie miałem daleko. Chwil kilka i juz brałem na cel stocznię w Thuruk's Beard. I jakież było moje zdziwienie gdy odmówiono mi zgody na dokowanie! Czemu? Próbowałem się wykłócać, dowiedzieć czegoś – nie chcieli gadać. Wy głupie brodate pokraki, moglibyście chociaż wyjaśnić o co chodzi! Chyba jednak będę musiał się odezwać do wspólników, coś mi się wydaje, że któryś z nich mógł mieć jakiś zatarg ze Splitami i dlatego nie chcą gadać z nikim z WFWK. Mówi się trudno. Na szczęście tuż obok był teladiański sektor. Tukan też nie jest zły. Prędkość może nie za duża, ale ta ładownia! Poleciałem więc do Company Pride. Leciałem sobie spokojnie do stoczni, gdy nagle znów odezwał się brzęczyk. Orinoko, pirat znaczy. Czego chcesz? Nie mam nic cennego na pokładzie! Nie obawiałem się go zbytnio, o dogonieniu mnie mógł jedynie pomarzyć, ale... jeśli będzie uparty, to dorwie mnie, gdy już kupię Tukana. Jako że taka perspektywa niezbyt mi odpowiadałe, zastosowałem znaną mi już taktykę i wciągnąłem pirata na pobliskiego Kondora, po czym spokojnie poleciałem na zakupy.
Tyle tylko, że Tukan kosztował znacznie więcej niż posiadałem. Może warto wcześniej sprawdzać ceny, a nie wierzyć ulotkom reklamowym? I tak wszystkie twierdzą, że "prawie darmo". Sprzedałem Odkrywcę. Tak bardzo chciałem wydostać się z tej ciasnej kabiny! Ale moje nieszczęścia dopiero się zaczęły. Teladiańskie stocznie to koszmar! Za nic nie mogłem znaleźć mojego Tukana. Już nawet zacząłem podejrzewać Teladian, że mnie oszukali. Tłukłem się jak idiota, szukając we wszystkich hangarach i nic! W końcu przez komunikator nawiązałem łączność ze swoim nowym nabytkiem i kazałem wylecieć mu ze stoczni. A sam podążyłem za nim. W skafanderku. Taki spacerek po kosmosie. Wyleciał ze śluzy tuż przede mną, ale zanim go zatrzymałem był już całkiem daleko. Taki spacerek po kosmosie. No, ale wreszcie go dopadłem. I muszę przyznać, że kabinę miał bez porównania przyjemniejszą niż w scoucie. Tyle że mój pojazd był w wersji podstawowej. Więc nie miał kilku ważnych udogodnień. Na przykład SETA-y... A do doku daleko... Leciałem... I leciałem... I... leciałem. Całą wieczność! Ale wreszcie dotarłem do doku i kupiłem trochę potrzebnych usprawnień. I miałem dość. Byłem wymęczony. Do bazy. Spać.
Zapuściłem autopilota i pogrążyłem się w drzemce, śniąc o lepszych czasach, w których nie musiałem pracować. Trwałem w niej do kolejnego brzęczyka (zaczyna mnie ten dźwięk pomału irytować!). Mój sprytny autopilot postanowił polecieć przez Hatikvah's Faith, piracki sektor o nieszczególnej reputacji. Nie dość, że piracki to jeszcze naładowany Khaakami, jak się później okazało czepialskimi. O tych całych Khaakach niewiele wiadomo, groźnie to te ich piramidki nie wyglądają. Ale, po pierwsze; było ich sporo, po drugie; ja nigdy nie walczyłem, po trzecie; siedziałem w transportowcu, a po czwarte; wersja podstawowa ma jedną osłonę "jedynkę"! A ja, owszem kupiłem małe działko do osłony przed rakietami, ale zapomniałem o oprogramowaniu! Nie ma co, znów się wpakowałem. A tak, bo pomimo wielu innych celów obcy uznali, że to ja jestem najciekawszy! Rozpoczął się wyścig do bramy... Na szczęście podrasowałem swój sprzęt jeśli chodzi o szybkość, a konkurencja była dziwnie niemrawa, więc wygrałem. A w Aladna Hill poczułem się bezpieczniej. Choć i tak, zaraz po wyjściu z bramy, zacząłem drzeć się, że mnie gonią. Jednak żadna piramidka nie przyleciała za mną. A ja poleciałem prosto do Akeela's Beacon. To jest naprawdę piękny sektor! Tyle w nim spokoju. Poczułem, że teraz naprawdę jestem bezpieczny. Niemal jak w domu.
Abraham Jones: Dzień drugi.
Ta praca to naprawdę jakiś koszmar! Nie żebym miał jakieś złudzenia, każda praca to koszmar, wiedziałem o tym. Ale wiedzieć, a doświadczyć to zupełnie różne kwestie. Jeszcze nigdy nie obudziłem się tak obolały. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że człowiek ma tyle miejsc, które mogą boleć! A najbardziej bolał mnie tyłek od niewygodnego siedzenia w tym klaustrofobicznym statku! I głowa, która usilnie próbowała znaleźć wyjście z bagna, w które się władowałem.Ale co można zdziałać mając 140 kredytów i połatany, nie całkiem sprawny statek?
No dobra, czas wstawać bo coś mi się przepali od tego myślenia i mózg całkiem mi się wyłączy. Czas w drogę, poszukam w biuletynach jakiejś okazji, może też coś innego mi do głowy wpadnie?
Ze wspólnikami nadal nie miałem ochoty gadać.
Muszę uczciwie przyznać, że ładnie jest w tym Akeela's Beacon, jasno, kolorowo... Podobno to najbardziej nasłoneczniony sektor w całym znanym kosmosie. Żeby tak jeszcze ktoś mnie stąd zabrał za darmo i zapewnił wygodne życie gdzie indziej...
Zauważyłem że niektórzy moi wspólnicy skanowali asteroidy. Nie mam wprawdzie pojęcia po co? Przecież nie mamy i nie stać nas na żaden sprzęt górniczy. Być może myśleli o przyszłości, albo chcieli znać potencjalne możliwości rozwoju okolicy? Nie wiem. Tak odległa przyszłość mnie kompletnie nie interesowała! Ale nie mając nic lepszego do roboty też się tym zająłem. Skanowałem asteroidy i latałem szukając w okolicznych stacjach jakiejś okazji.
I wreszcie znalazłem. Jakiś gość chciał żebym go przewiózł do niedalekiej elektrowni słonecznej. Jaki problem? Widać mu się spieszyło bo dawał za ten krótki kurs ładne kilkaset kredytów. Znacznie więcej niż miałem. Zawiozłem go. A w elektrowni kolejna miła niespodzianka; ogniwa po minimalnej cenie. Dodam, że w tym sektorze był spory popyt na ogniwa. Zapakowałem się do pełna i wyruszyłem. Handel ogniwkami może nie był moim marzeniem jeśli chodzi o skalę przedsięwzięcia, ale postanowiłem nie wybrzydzać, zwłaszcza że nie miałem pieniędzy by zainwestować w coś innego. Poza tym nie bardzo wiedziałem w co?
Z zamyslenia wyrwał mnie brzęczyk komunikatora. Ostrzegał o niebezpieczeństwie. Co? Kto? Jak? Kilka xenońskich scoutów. A ci czego? Do domu! Sio!
O Xenonach wiedziałem tyle ile uczą w szkołach. No, może trochę mniej bo pewnie opuściłem kilka lekcji... Podobno była to zbuntowana sztuczna inteligencja. Znaczy się przerośnięte wirusy komputerowe. Tak ich w kżdym razie na swój użytek zaszufladkowałem. I lecieli prosto na mnie. Nie mam pojęcia czego mogli chcieć, ale starcie z nimi mogło mieć tylko jedno zakończenie – smutne dla mnie. Zawróciłem więc. I to szybko. Nie przypuszczałem wprawdzie by mogli mnie dogonić, ale... nigdy nie wiadomo. Rzeczywiście nie mogli mnie dognać, ale z uporem trzymali się mojego śladu. Co jest? Nie macie nic lepszego do roboty? Jak ich zgubić? Przecież w takich warunkach nie można pracować! Wreszcie na gravidarze dostrzegłem argońską korwetę zmierzającą wyraźnie w stronę Xenonów. Nareszcie! Postanowiłem jej trochę pomóc i zwróciłem się w jej stronę wprowadzając wirusy prosto w paszczę śmierci. Parę chwil i było po wszystkim. Nawet udało mi się zebrać kilka nieuszkodzonych rakiet znalezionych wśród szczątków. W końcu pieniądz nie śmierdzi.
I tak sobie latałem handlując ogniwami, aż wreszcie znudziła mnie śmiesznie mała skala mojego przedsięwzięcia. Tylko jak je rozwinąć? Ten mój disco nadaje się na statek handlowy jak elektrownia słoneczna na mieszkanie. Ale na nic większego mnie nie stać. I pewnie jeszcze długo mnie stać nie będzie. Nie mam możliwości powiększyć ładowni, gdybym chociaż miał kilka takich gnojków... Zaraz, zaraz, przecież w Kwaterze Głównej stoi kilka sztuk kompletnie pozbawionych zajęcia Odkrywców! Szybko sprawdziłem, tak, mam do nich dostęp! Nie mam pojęcia czy wspólnicy przeznaczyli dla nich jakieś zadania, ale widzę je stojące bezużytecznie, więc... A tam, najwyżej mnie obstawią! Szybko zacząłem analizować sektor macierzysty. Aktywność naszej firmy była prawie żadna, koledzy gdzieś się rozpierzchli. Ogniwa po bajecznej cenie... i nawet jedna stacja skupowała na całkiem korzystnych warunkach! Wydałem polecenia korporacyjnym scoutom. Trzeba było wprawdzie sterować nimi ręcznie, co nie bardzo mi odpowiadało, ale wydajność mojego małego przedsięwzięcia wzrosła kilkukrotnie.
Po niedługim czasie postanowiłem zainwestować zarobione pieniądze w większy statek. Mój wybór padł na Iguanę. Widziałem niedawno prospekt i bardzo mi się ten pojazd spodobał. Ładownia może niezbyt pojemna, ale ta szybkość! Do Splitów nie miałem daleko. Chwil kilka i juz brałem na cel stocznię w Thuruk's Beard. I jakież było moje zdziwienie gdy odmówiono mi zgody na dokowanie! Czemu? Próbowałem się wykłócać, dowiedzieć czegoś – nie chcieli gadać. Wy głupie brodate pokraki, moglibyście chociaż wyjaśnić o co chodzi! Chyba jednak będę musiał się odezwać do wspólników, coś mi się wydaje, że któryś z nich mógł mieć jakiś zatarg ze Splitami i dlatego nie chcą gadać z nikim z WFWK. Mówi się trudno. Na szczęście tuż obok był teladiański sektor. Tukan też nie jest zły. Prędkość może nie za duża, ale ta ładownia! Poleciałem więc do Company Pride. Leciałem sobie spokojnie do stoczni, gdy nagle znów odezwał się brzęczyk. Orinoko, pirat znaczy. Czego chcesz? Nie mam nic cennego na pokładzie! Nie obawiałem się go zbytnio, o dogonieniu mnie mógł jedynie pomarzyć, ale... jeśli będzie uparty, to dorwie mnie, gdy już kupię Tukana. Jako że taka perspektywa niezbyt mi odpowiadałe, zastosowałem znaną mi już taktykę i wciągnąłem pirata na pobliskiego Kondora, po czym spokojnie poleciałem na zakupy.
Tyle tylko, że Tukan kosztował znacznie więcej niż posiadałem. Może warto wcześniej sprawdzać ceny, a nie wierzyć ulotkom reklamowym? I tak wszystkie twierdzą, że "prawie darmo". Sprzedałem Odkrywcę. Tak bardzo chciałem wydostać się z tej ciasnej kabiny! Ale moje nieszczęścia dopiero się zaczęły. Teladiańskie stocznie to koszmar! Za nic nie mogłem znaleźć mojego Tukana. Już nawet zacząłem podejrzewać Teladian, że mnie oszukali. Tłukłem się jak idiota, szukając we wszystkich hangarach i nic! W końcu przez komunikator nawiązałem łączność ze swoim nowym nabytkiem i kazałem wylecieć mu ze stoczni. A sam podążyłem za nim. W skafanderku. Taki spacerek po kosmosie. Wyleciał ze śluzy tuż przede mną, ale zanim go zatrzymałem był już całkiem daleko. Taki spacerek po kosmosie. No, ale wreszcie go dopadłem. I muszę przyznać, że kabinę miał bez porównania przyjemniejszą niż w scoucie. Tyle że mój pojazd był w wersji podstawowej. Więc nie miał kilku ważnych udogodnień. Na przykład SETA-y... A do doku daleko... Leciałem... I leciałem... I... leciałem. Całą wieczność! Ale wreszcie dotarłem do doku i kupiłem trochę potrzebnych usprawnień. I miałem dość. Byłem wymęczony. Do bazy. Spać.
Zapuściłem autopilota i pogrążyłem się w drzemce, śniąc o lepszych czasach, w których nie musiałem pracować. Trwałem w niej do kolejnego brzęczyka (zaczyna mnie ten dźwięk pomału irytować!). Mój sprytny autopilot postanowił polecieć przez Hatikvah's Faith, piracki sektor o nieszczególnej reputacji. Nie dość, że piracki to jeszcze naładowany Khaakami, jak się później okazało czepialskimi. O tych całych Khaakach niewiele wiadomo, groźnie to te ich piramidki nie wyglądają. Ale, po pierwsze; było ich sporo, po drugie; ja nigdy nie walczyłem, po trzecie; siedziałem w transportowcu, a po czwarte; wersja podstawowa ma jedną osłonę "jedynkę"! A ja, owszem kupiłem małe działko do osłony przed rakietami, ale zapomniałem o oprogramowaniu! Nie ma co, znów się wpakowałem. A tak, bo pomimo wielu innych celów obcy uznali, że to ja jestem najciekawszy! Rozpoczął się wyścig do bramy... Na szczęście podrasowałem swój sprzęt jeśli chodzi o szybkość, a konkurencja była dziwnie niemrawa, więc wygrałem. A w Aladna Hill poczułem się bezpieczniej. Choć i tak, zaraz po wyjściu z bramy, zacząłem drzeć się, że mnie gonią. Jednak żadna piramidka nie przyleciała za mną. A ja poleciałem prosto do Akeela's Beacon. To jest naprawdę piękny sektor! Tyle w nim spokoju. Poczułem, że teraz naprawdę jestem bezpieczny. Niemal jak w domu.
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 220
- Joined: Sat, 13. Aug 05, 22:18
Wypis z pamiętnika szeregowego członka korporacji WFWK.
Mogget: Dzień pierwszy.
Obudziłem się dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, po długim i odprężającym śnie. W mojej pamięci wciąż żywe były wspomnienia z wczorajszej imprezy z okazji rozpoczęcia działalności korporacji WFWK, której zostałem członkiem wraz z kilkoma innymi wybranymi. Ach, cóż to była za uroczystość, ale nie czas na wspominanie kiedy cały kosmos stoi dla ciebie otworem! Z pojrzałem na mój podręczny czasomierz i z przerażeniem odkryłem, że przespałem mnóstwo czasu. Jak oparzony wybiegłem z całkiem przytulnego pokoiku w centrali WFWK i postanowiłem osobiście sprawdzić stan mojego nowego służbowego Disko. Po krótkich oględzinach uznałem, że jest w idealnym stanie i nie zaszkodzi jeśli wpadnę do baru przekąsić co nieco. Po drodze zauważyłem przez iluminator Saurona w skafandrze kosmicznym, który najwyraźniej uprawiał ostatnio bardzo modny kosmiczny Jogging, echh zawsze podziwiałem ludzi, którzy dbają o swoje zdrowie. Po zjedzeniu solidnego śniadania, postanowiłem wrócić do mojego pokoju i zacząć się pakować. Po drodze zobaczyłem innego udziałowca WFWK, niejakiego pan AJ, który grzebał coś przy terminale. Wtedy nagle usłyszałem jego okrzyk radości- pewnie właśnie sobie przypomniał, że został członkiem tej korporacji i się bardzo z tego cieszy. Wydało mi się to lekko dziwne, ponieważ wczoraj kiedy podpisywał umowę wyglądał na kompletnie nietrzeźwego, który będzie żałował swojej decyzji, ale najwyraźniej nie można oceniać ludzi po ich wyglądzie kiedy podpisują umowy swego życia. W końcu doszedłem do mojego pokoiku i zacząłem się pakować.
Po skończonym pakowaniu poszedłem do śluzy kosmicznej przebrać się w skafander i rozpocząłem podróż w próżnie do mojego stateczku. Kiedy podpłynąłem do niego na odległość kilku metrów zauważyłem jak jakiś inny odkrywca niepewnie opuszcza hangar. Kiedy odwróciłem od niego wzrok moją uwagę przyciągnęła długa rysa w lakierze mojego Disko. Nie do wiary! Pewnie ten statek, który przed chwilą wylatywał porywał mi lakier! Pomyślałem sobie, że trzeba by go złapać wiec szybko wskoczyłem do mojego Disko, odpaliłem silniki i już chciałem odlatywać, kiedy komputer pokładowy zgłosił mi, że muszę poczekać na zgodę na odlot. Po jakieś mizurze, w końcu łaskawie dostałem zgodę na odlot. Szybko wyleciałem ze stacji, ale niestety tego delikwenta nigdzie nie było widać. Postanowiłem więc polecieć na północ do Danna’s Choice gdzie jak podejrzewałem mógł się udać ten delikwent. Niestety po przeleceniu przez bramę, wciąż go nigdzie nie widziałem, ale za to mój instynkt poinformował mnie o jakiej bitwie, która toczyła się w środku sektora. Natychmiast udałem się w tamta stronę ale z racji odległości nie udało się ustalić kto z kim ani tym bardziej czym walczy. Kiedy zakończyłem te przemyślenia zauważyłem, że już po bitwie i nic wrogiego nie ma już w środku tego systemu. Kiedy doleciałem na miejsce moim oczom ukazał się niemal prawdziwy raj- mnóstwo bezpańskich rakiet wszelkich klas poza szerszeniami, unosił się w przestrzeni. Nie namyślając się zbytnio szybko zacząłem porządkować ten fragment kosmosu zanim pojawi się konkurencja. Następnie udałem się do najbliższego centrum skupu rakiet gdzie po niezłych cenach opróżniłem moją ładownię. Wtedy właśnie stwierdziłem, że pora udać się do Akeela’s Beacon, gdzie stoi moja elektrownie słoneczna, jak na razie bez żadnego sprzętu, a żeby nie lecieć z pustą ładownią to kupiłem automat do batonów i do pepsi, które to postanowiłem umieścić przy kosmicznej śluzie w mojej elektrowni. Szybko i bez większych niespodzianek doleciałem do mojej elektrowni gdzie umieściłem moje nowe automaty. Właśnie miałem założyć skafander kosmiczny, żeby wrócić na statek kiedy nagle luźny kawałek kabla oderwał się z sufitu i uderzył mnie w głowę, wtedy właśnie straciłem najprawdopodobniej przytomność…
Obudziłem się w kabinie jakiegoś teladiańskiego statku na oko klasy TP. Niezwykle zdziwiony sprawdziłem gdzie właściwie jestem i jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że w sektorze Company Pride. Co ja tu robie zapytałem się samego siebie, poczym nie namyślając się szybko wezwałem moje Disko, żeby zabrało mnie stąd. Tymczasem postanowiłem wykorzystać statek na, którym właśnie przebywam i rozejrzeć się po okolicy. Zaraz po wylocie ze stacji pierwszą rzeczą jaką ujrzałem było stado pirackich statków, które właśnie rozniosły na strzępy sądząc z ilości kontenerów w przestrzeni drugi statek, a że było to tylko 25km odemnię stwierdziłem, że lepiej poczekam na przybycie mojego Disko w środku stacji. Po niedługim czasie przyleciał mój Disco, do którego z przyjemnością się przesiadłem i poleciałem nim w dal, handlować zbierać, myśleć, a i może budować oraz walczyć w niedalekiej przyszłości…
Mogget: Dzień pierwszy.
Obudziłem się dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, po długim i odprężającym śnie. W mojej pamięci wciąż żywe były wspomnienia z wczorajszej imprezy z okazji rozpoczęcia działalności korporacji WFWK, której zostałem członkiem wraz z kilkoma innymi wybranymi. Ach, cóż to była za uroczystość, ale nie czas na wspominanie kiedy cały kosmos stoi dla ciebie otworem! Z pojrzałem na mój podręczny czasomierz i z przerażeniem odkryłem, że przespałem mnóstwo czasu. Jak oparzony wybiegłem z całkiem przytulnego pokoiku w centrali WFWK i postanowiłem osobiście sprawdzić stan mojego nowego służbowego Disko. Po krótkich oględzinach uznałem, że jest w idealnym stanie i nie zaszkodzi jeśli wpadnę do baru przekąsić co nieco. Po drodze zauważyłem przez iluminator Saurona w skafandrze kosmicznym, który najwyraźniej uprawiał ostatnio bardzo modny kosmiczny Jogging, echh zawsze podziwiałem ludzi, którzy dbają o swoje zdrowie. Po zjedzeniu solidnego śniadania, postanowiłem wrócić do mojego pokoju i zacząć się pakować. Po drodze zobaczyłem innego udziałowca WFWK, niejakiego pan AJ, który grzebał coś przy terminale. Wtedy nagle usłyszałem jego okrzyk radości- pewnie właśnie sobie przypomniał, że został członkiem tej korporacji i się bardzo z tego cieszy. Wydało mi się to lekko dziwne, ponieważ wczoraj kiedy podpisywał umowę wyglądał na kompletnie nietrzeźwego, który będzie żałował swojej decyzji, ale najwyraźniej nie można oceniać ludzi po ich wyglądzie kiedy podpisują umowy swego życia. W końcu doszedłem do mojego pokoiku i zacząłem się pakować.
Po skończonym pakowaniu poszedłem do śluzy kosmicznej przebrać się w skafander i rozpocząłem podróż w próżnie do mojego stateczku. Kiedy podpłynąłem do niego na odległość kilku metrów zauważyłem jak jakiś inny odkrywca niepewnie opuszcza hangar. Kiedy odwróciłem od niego wzrok moją uwagę przyciągnęła długa rysa w lakierze mojego Disko. Nie do wiary! Pewnie ten statek, który przed chwilą wylatywał porywał mi lakier! Pomyślałem sobie, że trzeba by go złapać wiec szybko wskoczyłem do mojego Disko, odpaliłem silniki i już chciałem odlatywać, kiedy komputer pokładowy zgłosił mi, że muszę poczekać na zgodę na odlot. Po jakieś mizurze, w końcu łaskawie dostałem zgodę na odlot. Szybko wyleciałem ze stacji, ale niestety tego delikwenta nigdzie nie było widać. Postanowiłem więc polecieć na północ do Danna’s Choice gdzie jak podejrzewałem mógł się udać ten delikwent. Niestety po przeleceniu przez bramę, wciąż go nigdzie nie widziałem, ale za to mój instynkt poinformował mnie o jakiej bitwie, która toczyła się w środku sektora. Natychmiast udałem się w tamta stronę ale z racji odległości nie udało się ustalić kto z kim ani tym bardziej czym walczy. Kiedy zakończyłem te przemyślenia zauważyłem, że już po bitwie i nic wrogiego nie ma już w środku tego systemu. Kiedy doleciałem na miejsce moim oczom ukazał się niemal prawdziwy raj- mnóstwo bezpańskich rakiet wszelkich klas poza szerszeniami, unosił się w przestrzeni. Nie namyślając się zbytnio szybko zacząłem porządkować ten fragment kosmosu zanim pojawi się konkurencja. Następnie udałem się do najbliższego centrum skupu rakiet gdzie po niezłych cenach opróżniłem moją ładownię. Wtedy właśnie stwierdziłem, że pora udać się do Akeela’s Beacon, gdzie stoi moja elektrownie słoneczna, jak na razie bez żadnego sprzętu, a żeby nie lecieć z pustą ładownią to kupiłem automat do batonów i do pepsi, które to postanowiłem umieścić przy kosmicznej śluzie w mojej elektrowni. Szybko i bez większych niespodzianek doleciałem do mojej elektrowni gdzie umieściłem moje nowe automaty. Właśnie miałem założyć skafander kosmiczny, żeby wrócić na statek kiedy nagle luźny kawałek kabla oderwał się z sufitu i uderzył mnie w głowę, wtedy właśnie straciłem najprawdopodobniej przytomność…
Obudziłem się w kabinie jakiegoś teladiańskiego statku na oko klasy TP. Niezwykle zdziwiony sprawdziłem gdzie właściwie jestem i jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że w sektorze Company Pride. Co ja tu robie zapytałem się samego siebie, poczym nie namyślając się szybko wezwałem moje Disko, żeby zabrało mnie stąd. Tymczasem postanowiłem wykorzystać statek na, którym właśnie przebywam i rozejrzeć się po okolicy. Zaraz po wylocie ze stacji pierwszą rzeczą jaką ujrzałem było stado pirackich statków, które właśnie rozniosły na strzępy sądząc z ilości kontenerów w przestrzeni drugi statek, a że było to tylko 25km odemnię stwierdziłem, że lepiej poczekam na przybycie mojego Disko w środku stacji. Po niedługim czasie przyleciał mój Disco, do którego z przyjemnością się przesiadłem i poleciałem nim w dal, handlować zbierać, myśleć, a i może budować oraz walczyć w niedalekiej przyszłości…
-
- Posts: 220
- Joined: Sat, 13. Aug 05, 22:18
Wypis z pamiętnika szeregowego członka korporacji WFWK.
Mogget: Dzień drugi.
Handlowałem, handlowałem aż dorobiłem się podstawowej wersji Ekspresu, wtedy zacząłem nim zdalnie handlować, a moim ulubionym disco latać po świecie. Po jakimś czasie postanowiłem zrobić przysługę panu AJ i odholować jego stateczek do centrali.
Kłopoty z tym przedsięwzięciem zaczęły się w momencie wylotu tukanem z bezpiecznej stacji. Po przeleceniu ledwo kilku kilometrów mój radar poinformował mnie o obecności dużej ilości piratów w okolicy o bardzo agresywnym nastawieniu. Było wśród nich parę podrasowanych falkonów i chyba 1 nowa, oraz oczywiście całą stertą innych zwykłych statków pirackich. Z trudem i wielkim poświęceniem udało mi się uciec do sąsiedniego splickiego sektora, gdzie miałem choć chwile wytchnienia od tych przebrzydłych piratów. W tym momencie wezwałem moje disko, które wciąż tkwiło na stacji. Kazałem mu polecieć przodem, a sam podążyłem zanim. Po przekroczeniu bramy do następnego sektora zauważyłem w nim tylko kilka khackim M5, więc początkowo sądziłem, że podróż przez ten sektor będzie łatwa. Bynajmniej mój światopogląd zmieniło pojawienie się klajstru khackim M3 na moim kursie. Postanowiłem schronić się w najbliższej stacji (która była bardzo daleko), o dziwo doleciałem do niej bez trudu, niestety okazało się, że nad tą stacja pastwiło się paru piratów, więc musiałem czym prędzej się odsunąć od niej na bezpieczną odległość i poleciałem prosto do bramy. Dalsza część podróży upłynęła mi już w spokoju nie licząc kilku piratów, którzy jednak nie byli mną zainteresowany. Kiedy doleciałem do Aladna Beacon, przesiadłem się do mego Disko, a doprowadzenie do centrali Tukana zostawiłem, autopilotowi.
Następnie poleciałem trochę pozwiedzać wszechświat, wróciłem do company pride i odwiedziłem sektor nad nim, którego po dokładnej eksploracji zostawiłem i poleciałem zwiedzać południowe sektory. Po skończonym zwiedzaniu udałem się bez przeszkód moim disko do centrali WFWK. Gdzie po solidnej kolacji udałem się na jakże zasłużony odpoczynek…
Mogget: Dzień drugi.
Handlowałem, handlowałem aż dorobiłem się podstawowej wersji Ekspresu, wtedy zacząłem nim zdalnie handlować, a moim ulubionym disco latać po świecie. Po jakimś czasie postanowiłem zrobić przysługę panu AJ i odholować jego stateczek do centrali.
Kłopoty z tym przedsięwzięciem zaczęły się w momencie wylotu tukanem z bezpiecznej stacji. Po przeleceniu ledwo kilku kilometrów mój radar poinformował mnie o obecności dużej ilości piratów w okolicy o bardzo agresywnym nastawieniu. Było wśród nich parę podrasowanych falkonów i chyba 1 nowa, oraz oczywiście całą stertą innych zwykłych statków pirackich. Z trudem i wielkim poświęceniem udało mi się uciec do sąsiedniego splickiego sektora, gdzie miałem choć chwile wytchnienia od tych przebrzydłych piratów. W tym momencie wezwałem moje disko, które wciąż tkwiło na stacji. Kazałem mu polecieć przodem, a sam podążyłem zanim. Po przekroczeniu bramy do następnego sektora zauważyłem w nim tylko kilka khackim M5, więc początkowo sądziłem, że podróż przez ten sektor będzie łatwa. Bynajmniej mój światopogląd zmieniło pojawienie się klajstru khackim M3 na moim kursie. Postanowiłem schronić się w najbliższej stacji (która była bardzo daleko), o dziwo doleciałem do niej bez trudu, niestety okazało się, że nad tą stacja pastwiło się paru piratów, więc musiałem czym prędzej się odsunąć od niej na bezpieczną odległość i poleciałem prosto do bramy. Dalsza część podróży upłynęła mi już w spokoju nie licząc kilku piratów, którzy jednak nie byli mną zainteresowany. Kiedy doleciałem do Aladna Beacon, przesiadłem się do mego Disko, a doprowadzenie do centrali Tukana zostawiłem, autopilotowi.
Następnie poleciałem trochę pozwiedzać wszechświat, wróciłem do company pride i odwiedziłem sektor nad nim, którego po dokładnej eksploracji zostawiłem i poleciałem zwiedzać południowe sektory. Po skończonym zwiedzaniu udałem się bez przeszkód moim disko do centrali WFWK. Gdzie po solidnej kolacji udałem się na jakże zasłużony odpoczynek…
-
- Posts: 220
- Joined: Sat, 13. Aug 05, 22:18
Postanowiłem złożyć pozostałym członkom WFWK, następującą propozycję:
Otóż z powodu sabotarzu i nieodwracalnego zniszcznia ładunku kryształów zmierzającego do elektrowni słonecznej Baza Moggeta, elektrownia ta musiała wstrzymać produkcję ogniw energetycznych, co może doprowadzić do jej bankructwa. Dlatego prosi się dowolnego pilota o dostarcznie jak najszybciej ładunku 10 kryształów do elektrowni słonecznej baza Moggeta w Akela's Beacon. Za każdy dostarczony kryształ elektrownia będzie płaciła 2200kr, ale nie kupuje ich więcej niż dziesięć!!!
W związku z niezainstalowaniem jeszcze odpowiedniego oprogramowania na stacji, piloci, którzy zrealizują to zadanie proszeni są o osobiste odebranie swojej zapłaty wynoszącej 2200kr za 1 kryształ..
Oczywiście pilot podejmujący się tego zadania musi być w randze conajmniej doświadczony przemysłowiec albo być członkiem korporacji WFWK
Otóż z powodu sabotarzu i nieodwracalnego zniszcznia ładunku kryształów zmierzającego do elektrowni słonecznej Baza Moggeta, elektrownia ta musiała wstrzymać produkcję ogniw energetycznych, co może doprowadzić do jej bankructwa. Dlatego prosi się dowolnego pilota o dostarcznie jak najszybciej ładunku 10 kryształów do elektrowni słonecznej baza Moggeta w Akela's Beacon. Za każdy dostarczony kryształ elektrownia będzie płaciła 2200kr, ale nie kupuje ich więcej niż dziesięć!!!
W związku z niezainstalowaniem jeszcze odpowiedniego oprogramowania na stacji, piloci, którzy zrealizują to zadanie proszeni są o osobiste odebranie swojej zapłaty wynoszącej 2200kr za 1 kryształ..
Oczywiście pilot podejmujący się tego zadania musi być w randze conajmniej doświadczony przemysłowiec albo być członkiem korporacji WFWK

-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Propozycja jest kusząca
,. Niestety nie przydam się na chwilę obecną. Ostatnimi czasy statek mój nie miał możliwości przewozu ładunków klasy M, a finanse były na wyczerpaniu. Może inni koledzy moi skorzystają. Pewnikiem jak zarobię nowe kredyty będę musiał w pierwszej kolejności dług spłacić, zanim pomyślę o zakupach choćby artykulów pierwszej potrzeby
Inna sprawa, że ja zgody na wypożyczenie mojego statku nikomu nie udzielałem. I jesli potwierdzą się zarzuty nielegalnego wykorzystania własności prywatnej przez AJ, którą to sprawą zajmuje się aktualnie Wydział Wewnętrzny WFWK - kara za ów domniemamy niegodziwy występek może oznaczać w najlepszym razie ustne upomnienie a w najgorszym nawet odebranie statku.


Inna sprawa, że ja zgody na wypożyczenie mojego statku nikomu nie udzielałem. I jesli potwierdzą się zarzuty nielegalnego wykorzystania własności prywatnej przez AJ, którą to sprawą zajmuje się aktualnie Wydział Wewnętrzny WFWK - kara za ów domniemamy niegodziwy występek może oznaczać w najlepszym razie ustne upomnienie a w najgorszym nawet odebranie statku.

I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Niniejszym oświadczam, iż nie używałem żadnego z pojazdów przypisanych do określonego celu jak np. Błotniak Saurona, czy Zaopatrzeniowiec Mauzoleum. A jedynie pojazdy oznaczone jako Twój Argoński Odkrywca. Dowody, w postaci rejestratorów lotu, pozostają do dyspozycji do WW.
Abraham Jones
Abraham Jones
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
-
- Posts: 1372
- Joined: Fri, 31. Oct 03, 10:56
Wiadomosc od Marcy:
Witaj pilocie. Wlasnie przygotowuje sie do lotu zwiadowczego, polaczonego z rekonesansem handlowym. Nie mam zbyt wiele kasy, lecz jesli znajde gdzies w stacjach dryfujace paczki... moze ktos akurat zgubi krysztaly? Nie mam co prawda odpowiedniej rangi, ale czy to wystarczajacy powod, by nie pomoc Ci w utrzymaniu zrodla zysssku? Zastanow sie. Bez odbioru.Mogget wrote:Dlatego prosi się dowolnego pilota o dostarcznie jak najszybciej ładunku 10 kryształów do elektrowni słonecznej baza Moggeta w Akela's Beacon. Za każdy dostarczony kryształ elektrownia będzie płaciła 2200kr, ale nie kupuje ich więcej niż dziesięć!!!
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Pilocie Marcy, zdradźcie nam swój sekretny sposób w jaki statkiem zwiadowczym przeniesiecie na pokładzie kryształki energii. Jakiż to statek posiadacie obecnie?
Pilot Sauron

Pilot Sauron

I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
I znów Wydział Wewnętrzny będzie miał ręce pełne roboty... Ależ krnąbrni ci piloci
p.s. Ja w każdym razie UWAŻNIE obejrzę mojego Tukana.

p.s. Ja w każdym razie UWAŻNIE obejrzę mojego Tukana.
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
-
- Posts: 1372
- Joined: Fri, 31. Oct 03, 10:56
Wypis z pamietnika pilota-rekruta korporacji WFWK.
Marcy. Dzien pierwszy.
Obudziłem sie po ciezkiej, dlugiej nocy i gdy tylko stwierdzilem, ze jestem kolejnym nudnym kolonizatorem, od razu zapragnalem byc kims innym. Kims, kogo nie znam. Kims, kto moze robic co chce i kiedy chce - i jeszcze mu za to dobrze placa.
"Rodzice dziewczynki o imieniu Suzie proszeni sa o zgloszenie sie"... Tak, ciezko marzyc o przygodach, gdy automat stacji wciaz przypomina o szarej rzeczywistosci kolonizatora. Nie bez powodu jeden z pilotow WFWK wykul sobie na helmie "Zuzanno! Przestan wreszcie za mna chodzic!" Wszedzie w kolko to samo, wlasnie jak z automatu. Tu wszystko jest automatyczne - i nudne!
Przerwalem te smetne rozwazania. Jesli sam czegos nie zmienie, to nikt nie zmieni niczego za mnie. A mam od czego zaczynac - na zewnatrz, poza Centrala, czekala gdzies na mnie moja wlasna elektrownia sloneczna. Czas zaczac nowy dzien, frajerze. Tak, mowilem do ciebie. Czyli do siebie...
Wybralem elektrownie najbardziej wysunieta na polnoc. Piekny jest stad widok, a jednoczesnie cztery slonca nie swieca prosto w okna. Lagodny manewr Odkrywca i wylatuje w ogromna przestrzen. I od razu zastanawiam sie, czy mialem szczescie czy pecha w losowaniu WFWK - bo rozpoczynam dzialalnosc jako ostatni i wszedzie widze slady po pilotach, ktorzy ruszyli przede mna. Dlatego wprowadze w zycie swoj tajny plan. Polece do Black Hole Sun, gdzie zawsze jest goraco - i gdzie pieniadze dryfuja w przestrzeni. I tam uciekne od nudy.
Nastawilem kurs na polnoc i oddalem sie melancholii. Mialem duzo czasu na podziwianie piekna wszechswiata i odrzucanie prosb o pomoc w ataku na sektory Khaakow i Xenonow. Minalem jeden sektor, drugi... i kiedy juz myslalem, ze umre z nudow, wydarzylo sie COS.
Skanowalem wlasnie asteroidy w Alei Asteroidow, gdy nagle namierzylem skale, ktorej nie bylo na zadnej mapie. Nie bylo - ale ja ja widzialem! Dokladniejszy skan wykazal, ze to Stacja Nasluchowa Khaakow! A wiec w taki sposob podgladaja nas te robale! Zwolnilem i obejrzalem dokladnie artefakt, po czym wlecialem do srodka. Ta dziwna baza byla pusta - albo dzialala automatycznie. Szybko wykonalem kilka zdjec. Byc moze ktos da za nie niezla cene...
Po przeskanowaniu calego sektoru zamowilem sobie jedna z asteroid - czyli przybilem do niej tabliczke ZAREZERWOWANE! Ciekawe, czy ktos uszanuje moje znalezne! Zaraz potem skoczylem do Profit Center Alpha.
?i znow przezylem szok! Czy ja kiedys narzekalem na nude?!? W P.C.A. uslyszalem odglosy zacietej walki. Skierowalem statek w strone wystrzalow i zaczalem przeklinac kiepskie wyposazenie statku. Nie mialem wzmacniacza obrazu, wiec tylko moglem sie domyslac, ze dwa jasne punkty w oddali to silniki jakiegos niszczyciela.
Dopiero po chwili ujrzalem, ze to? boronska Plaszczka! Co ona robi w teladianskim sektorze? Ostatnio wiele slyszaly sie o nasileniu agresywnosci flot poszczegolnych ras, wrecz o stanie wojennym calego wszcheswiata x. Ale za kim mogli zapuscic sie tu Boroni?
Ze zdumieniem stwierdzilem, ze w miare przyblizania sie do walki w zasiegu radaru zaczely pojawiac sie boronskie Hydry. Nie jedna - az trzy! A w drugim koncu sektoru majestatycznie atakowal kogos boronski Rekin. Szybko wyciagnalem aparat, zeby wykonac kolejne zdjecia tego niesamowitego wojennego spektaklu.
Boroni systematycznie atakowali transporty Teladian. Jeden po drugim statki eksplodowaly, pozostawiajac po sobie Moskity i resztki ladunkow. Ach, ta mala lodownia Odkrywcy. Bezradnie obserwowalem kilkadziesiat jednostek oleju nostrop dryfujacych w przestrzeni (mikroczipy zmiescily sie w ladowni). Tymczasem wszystkie transportowce w zasiegu Plaszczki zostaly zniszczone. Nie majac innego celu, niszczyciel podlecial do teladianskiej stacji handlowej. Po chwili wielka eksplozja pozbawila system glownej bazy.
Wiem, ze trudno w to uwierzyc. Na szczescie wszystko skrupulatnie fotografowalem. Pikanterii moze dodac fakt, ze obok calego wydarzenia spokojnie przelatywal przez sektor splicki Pyton (???) Ja zostalem w sektorze do momentu, kiedy moja ladownia byla pelna porzuconych rakiet.
Ladunek sprzedalem w nastepnym sektorze - PTNI HQ. Mimo ze kupilem wzmacniacz obrazu, wyswietlacz ekliptyki i rozszerzenia bojowe, zostalo mi na koncie ponad 24 000 kredytow! Zadowolony spojrzalem do biuletynu - i znow zaskoczenie. Teladianie szukaja chetnych do misji xenonskiej! Troche pospiesznie przyjalem misje, liczac na latwo zarobek. Niestety, nie dolecialem na miejsce na czas. Otrzymalem za to pogrozki od zawiedzionych Teladian. Trudno, jaszczurze lby, nie wyrobilem sie. Czas skoczyc do Nyana's Hideout i Omicron Lyre. Po drodze minalem Tytana i Zeusa. Juz nawet nie zastanawialem sie, skad i dokad leca. Wszyscy zalatwiaja swoje tajemnicze interesy.
Odkad WFWK dalo mi szanse, wszechswiat stal sie o wiele bardziej interesujacy.
Podczas skanowania asteroidow w Omicron nagle zglasza sie do mnie wlasciciel jednej z kopaln i prosi o znalezienie dla niego odpowiedniej skaly z krzemem, gdzie moglby zalozyc nowa kopalnie. I prosi o dyskrecje - konkurencja nie spi. A poniewaz wszystko ma swoja cene... Powiem krotko - musialem sporo polatac po sasiednich sektorach. Ledwo ucieklem przed klastrem Khaakow, ktory byl w stanie obnizyc skutecznosc oslony stacji handlowej do 22%! Znalazlem nawet porzucony przez bandytow kontener wypelniony kosmicznymi muchami. A na koniec, tuz przed umowionym czasem, znalazlem odpowiedni asteroid.
Zleceniodawca okazal sie bardzo hojny. 250 000 kr to dobra kasa dla kogos, kto wylecial z bazy z 5000 kr w kieszeni!
Tymczasem do sektora wlatuje Xenonski K! Tym razem w przestrzeni walaja sie Szerszenie, ktorych nie moge wziac na poklad. Szybko uciekam do celu mojej - jak sie okazalo - nienudnej podrozy: do Black Hole Sun. To od razu biore sie za xenonskiego M5. Mam swoja metode na przechwytywanie? pod warunkiem ze NIKT MI NIE PRZESZKADZA!!! Co robia w sektorze az 3 Centaury? Przeciez w takich warunkach nic nie zarobie!
Ze zlosci zniszczylem kilka M5 i na zakonczenie tego dlugiego dnia w kosmosie dostalem awans na Rekruta!
Drogi Dzienniku, nie bede juz tak szczegolowo opisywal przygod. Za duzo sie dzieje. Za duzo przygod.
Drogi Wszechswiecie X - juz nigdy nie nazwe cie nudnym.
Marcy. Dzien pierwszy.
Obudziłem sie po ciezkiej, dlugiej nocy i gdy tylko stwierdzilem, ze jestem kolejnym nudnym kolonizatorem, od razu zapragnalem byc kims innym. Kims, kogo nie znam. Kims, kto moze robic co chce i kiedy chce - i jeszcze mu za to dobrze placa.
"Rodzice dziewczynki o imieniu Suzie proszeni sa o zgloszenie sie"... Tak, ciezko marzyc o przygodach, gdy automat stacji wciaz przypomina o szarej rzeczywistosci kolonizatora. Nie bez powodu jeden z pilotow WFWK wykul sobie na helmie "Zuzanno! Przestan wreszcie za mna chodzic!" Wszedzie w kolko to samo, wlasnie jak z automatu. Tu wszystko jest automatyczne - i nudne!
Przerwalem te smetne rozwazania. Jesli sam czegos nie zmienie, to nikt nie zmieni niczego za mnie. A mam od czego zaczynac - na zewnatrz, poza Centrala, czekala gdzies na mnie moja wlasna elektrownia sloneczna. Czas zaczac nowy dzien, frajerze. Tak, mowilem do ciebie. Czyli do siebie...
Wybralem elektrownie najbardziej wysunieta na polnoc. Piekny jest stad widok, a jednoczesnie cztery slonca nie swieca prosto w okna. Lagodny manewr Odkrywca i wylatuje w ogromna przestrzen. I od razu zastanawiam sie, czy mialem szczescie czy pecha w losowaniu WFWK - bo rozpoczynam dzialalnosc jako ostatni i wszedzie widze slady po pilotach, ktorzy ruszyli przede mna. Dlatego wprowadze w zycie swoj tajny plan. Polece do Black Hole Sun, gdzie zawsze jest goraco - i gdzie pieniadze dryfuja w przestrzeni. I tam uciekne od nudy.
Nastawilem kurs na polnoc i oddalem sie melancholii. Mialem duzo czasu na podziwianie piekna wszechswiata i odrzucanie prosb o pomoc w ataku na sektory Khaakow i Xenonow. Minalem jeden sektor, drugi... i kiedy juz myslalem, ze umre z nudow, wydarzylo sie COS.
Skanowalem wlasnie asteroidy w Alei Asteroidow, gdy nagle namierzylem skale, ktorej nie bylo na zadnej mapie. Nie bylo - ale ja ja widzialem! Dokladniejszy skan wykazal, ze to Stacja Nasluchowa Khaakow! A wiec w taki sposob podgladaja nas te robale! Zwolnilem i obejrzalem dokladnie artefakt, po czym wlecialem do srodka. Ta dziwna baza byla pusta - albo dzialala automatycznie. Szybko wykonalem kilka zdjec. Byc moze ktos da za nie niezla cene...
Po przeskanowaniu calego sektoru zamowilem sobie jedna z asteroid - czyli przybilem do niej tabliczke ZAREZERWOWANE! Ciekawe, czy ktos uszanuje moje znalezne! Zaraz potem skoczylem do Profit Center Alpha.
?i znow przezylem szok! Czy ja kiedys narzekalem na nude?!? W P.C.A. uslyszalem odglosy zacietej walki. Skierowalem statek w strone wystrzalow i zaczalem przeklinac kiepskie wyposazenie statku. Nie mialem wzmacniacza obrazu, wiec tylko moglem sie domyslac, ze dwa jasne punkty w oddali to silniki jakiegos niszczyciela.
Dopiero po chwili ujrzalem, ze to? boronska Plaszczka! Co ona robi w teladianskim sektorze? Ostatnio wiele slyszaly sie o nasileniu agresywnosci flot poszczegolnych ras, wrecz o stanie wojennym calego wszcheswiata x. Ale za kim mogli zapuscic sie tu Boroni?
Ze zdumieniem stwierdzilem, ze w miare przyblizania sie do walki w zasiegu radaru zaczely pojawiac sie boronskie Hydry. Nie jedna - az trzy! A w drugim koncu sektoru majestatycznie atakowal kogos boronski Rekin. Szybko wyciagnalem aparat, zeby wykonac kolejne zdjecia tego niesamowitego wojennego spektaklu.
Boroni systematycznie atakowali transporty Teladian. Jeden po drugim statki eksplodowaly, pozostawiajac po sobie Moskity i resztki ladunkow. Ach, ta mala lodownia Odkrywcy. Bezradnie obserwowalem kilkadziesiat jednostek oleju nostrop dryfujacych w przestrzeni (mikroczipy zmiescily sie w ladowni). Tymczasem wszystkie transportowce w zasiegu Plaszczki zostaly zniszczone. Nie majac innego celu, niszczyciel podlecial do teladianskiej stacji handlowej. Po chwili wielka eksplozja pozbawila system glownej bazy.
Wiem, ze trudno w to uwierzyc. Na szczescie wszystko skrupulatnie fotografowalem. Pikanterii moze dodac fakt, ze obok calego wydarzenia spokojnie przelatywal przez sektor splicki Pyton (???) Ja zostalem w sektorze do momentu, kiedy moja ladownia byla pelna porzuconych rakiet.
Ladunek sprzedalem w nastepnym sektorze - PTNI HQ. Mimo ze kupilem wzmacniacz obrazu, wyswietlacz ekliptyki i rozszerzenia bojowe, zostalo mi na koncie ponad 24 000 kredytow! Zadowolony spojrzalem do biuletynu - i znow zaskoczenie. Teladianie szukaja chetnych do misji xenonskiej! Troche pospiesznie przyjalem misje, liczac na latwo zarobek. Niestety, nie dolecialem na miejsce na czas. Otrzymalem za to pogrozki od zawiedzionych Teladian. Trudno, jaszczurze lby, nie wyrobilem sie. Czas skoczyc do Nyana's Hideout i Omicron Lyre. Po drodze minalem Tytana i Zeusa. Juz nawet nie zastanawialem sie, skad i dokad leca. Wszyscy zalatwiaja swoje tajemnicze interesy.
Odkad WFWK dalo mi szanse, wszechswiat stal sie o wiele bardziej interesujacy.
Podczas skanowania asteroidow w Omicron nagle zglasza sie do mnie wlasciciel jednej z kopaln i prosi o znalezienie dla niego odpowiedniej skaly z krzemem, gdzie moglby zalozyc nowa kopalnie. I prosi o dyskrecje - konkurencja nie spi. A poniewaz wszystko ma swoja cene... Powiem krotko - musialem sporo polatac po sasiednich sektorach. Ledwo ucieklem przed klastrem Khaakow, ktory byl w stanie obnizyc skutecznosc oslony stacji handlowej do 22%! Znalazlem nawet porzucony przez bandytow kontener wypelniony kosmicznymi muchami. A na koniec, tuz przed umowionym czasem, znalazlem odpowiedni asteroid.
Zleceniodawca okazal sie bardzo hojny. 250 000 kr to dobra kasa dla kogos, kto wylecial z bazy z 5000 kr w kieszeni!
Tymczasem do sektora wlatuje Xenonski K! Tym razem w przestrzeni walaja sie Szerszenie, ktorych nie moge wziac na poklad. Szybko uciekam do celu mojej - jak sie okazalo - nienudnej podrozy: do Black Hole Sun. To od razu biore sie za xenonskiego M5. Mam swoja metode na przechwytywanie? pod warunkiem ze NIKT MI NIE PRZESZKADZA!!! Co robia w sektorze az 3 Centaury? Przeciez w takich warunkach nic nie zarobie!
Ze zlosci zniszczylem kilka M5 i na zakonczenie tego dlugiego dnia w kosmosie dostalem awans na Rekruta!
Drogi Dzienniku, nie bede juz tak szczegolowo opisywal przygod. Za duzo sie dzieje. Za duzo przygod.
Drogi Wszechswiecie X - juz nigdy nie nazwe cie nudnym.
-
- Posts: 6193
- Joined: Wed, 6. Nov 02, 20:31
Jakbym nie był wyczulony na takie propozycje pewnie nie zwróciłbym uwagi ale aż tak duża kwota wzbudza pewne podejrzenia. Przecież uczciwie żaden świeżo opierzony pilot takiej kasy nie zakosiMarcybiskup wrote:Zleceniodawca okazal sie bardzo hojny. 250 000 kr to dobra kasa dla kogos, kto wylecial z bazy z 5000 kr w kieszeni!.

Zapewniam, że i tę sprawę inspektorzy Wydziału Wewnętrzego wezmą na widelec

I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
-
- Posts: 1376
- Joined: Tue, 11. May 04, 17:52
Heh, widzę że nie jestem odosobniony w swoich podejrzeniach! A może ten pilot po prostu urodził się pod szczęśliwą gwiazdą? Już nie mogę się doczekać wyników inspekcji WW.
Pomagając borońskiej księżniczce wchodzisz w konflikt z PRAWEM!
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...
ZUZANNO!!! Natychmiast wracaj do rodziców! Przestań wreszcie za mną chodzić!
GFU jest bronią niesportową!
Kiedyś pojadę do Dufftown...
Ja nawet nie wiem co to jest ICQ, ale też mam tam nr dresofonu...