Oj czasem rzeczywiście jest wesoło na drodze

. Na tych rondach, co to teraz takie modne się zrobiły i gdzie rusz je się tworzy, są czasem niezłe akcje. Sam ostatnio widziałem, jak niektórzy wjeżdżają na takie małe rondo i włączają lewy kierunkowskaz (znaczy się sygnalizują swój ruch okrężny

), inni stają dokładnie przed rondem i boją się wjechać, mimo że nikt akurat nie jedzie i blokują innych co za nimi jadą.
Ja szczęśliwie egzamin praktyczny zdałem za pierwszy podejściem, bo już wcześniej jeździłem z rodzicami, a poza tym miałem fajnego instruktora na kursie, co nie tylko nauczył mnie tych podstawowych manewrów, ale i przede wszystkim wyuczył jak bez strachu pokonywać szczególnie trudne i skomplikowane skrzyżowania, a także jak szybko i pewnie jeździć (maluchem)

. Byłem więc chyba nieźle przygotowany.
W kwestii aut "klasy" Toyota mam mieszane uczucia. Z jednej strony auta uważane za jedne z najtrwalszych, z drugiej wielu sądzi, że ceny Toyot są o wiele przesadzone i nie oddają rzeczywistej wartości samochodów. Doświadczyłem tego na przykładzie Yarisa, którego rozważałem przed kupnem Hyundaia. Małe autko wielkości Seicento, bez elektryki, podstawowe wyposażenie, silnik słabizna 1.0, kilkuletnie, warte ponad 30 tys. zł - to o wiele za dużo. Do tego wysokie koszty utrzymania - bardzo drogie koszty przeglądów, gwarancyjne ok 1 tys. zł., takie mi podano ze trzy lata temu. Odpuściłem więc sobie tę markę. Za dużo płaci się za znaczek

. Poszedłem na kompromis - autko koreańskie ze sprawdzonym przez lata silnikiem 1.5

. Co tu dużo ukrywać, technicznie i awaryjnie na pewno gorsze niż Toyota, choć nie aż tak znacznie zważywszy na 3 letnią gwarancję mechaniczną. Za to o wiele tańsze przy zakupie i eksloatacji. Coś za coś

.
Mój Accent ma na razie parę głębszych rys na przedniej masce i mam nadzieję, że nie będzie więcej... Powstały przez kota, który gdy auto stało pod firmą i stygło (rzecz działa się w zimie, głęboki śnieg na ulicach), wlazł na maskę i się tam ogrzewał. Jak chciałem go delikatnie przegnać, to przestraszony zmykając zsunął się po masce, a próbując się złapać śliskiej powierzchni wystawił pazury no i trochę porysował. Na szczęście nie widać, chyba że się bardzo przyjrzeć z bliska.
Inna przygoda to jak dostałem kamieniem w szybę przednią. Kamolec musiał wylecieć spod koła jednego z aut poprzedzających, w jednej chwili osłyszałem wielki huk i ... tyle. Szyba nie pękła na szczęście. Nie widziałem co się stało, bo (jak później zauważyłem) ślad po kamolcu był za lusterkiem i z pozycji kierowcy niewidoczny. Dopiero później przypadkiem podczas mycia szyby wylazł ślad wielkości paznokcia palca wskazującego. Musiałem pojechać z tym do specjalistycznego serwisu szklarskiego, gdzie specjalnym przyrządem najpierw nawiercili małą dziurkę w tej już istniejącej i wstrzyknęli jakąś żywicę, która zespoiła trochę od środka powstały ubytek. Ślad niestety nie zniknął i jest do dziś, ale jak wspomniałem - za lusterkiem - więc niewidoczny dla kierowcy

.
A jeszcze inna sprawa, to na tylnym zderzaku po prawej stronie (zderzak w kolorze nadwozia - czerwony) mam taką szramę (obtarcie) długości jakichś 10 cm, po tym jak koleżanka ze starej pracy na parkingu pod firmą wyjeżdżając zawadziła swoim autem o mój. Ponoć nawet nie zauważyła, jak później utrzymywała, ale ja jej nie wierzę

. Sam zauważyłem to przypadkiem. Tego dnia wyjechałem z pracy później i po jakichś 5 km coś mnie tknęło, jakiś impuls kazał mi sprawdzić auto. Zatrzymałem się na jakimś parkingu i obszedłem dookoła i patrzę, a tu ta paskudna szrama akurat na zaokrągleniu zderzaka. Auto było brudne, bo zima w pełni i śniegi, więc obtarcie było trudno widoczne.
Wtedy zawróciłem z powrotem do pracy na parking firmowy i na miejscu sprawdziłem jedyne auto służbowe, którym zwykle pracownicy się poruszają. Znalazłem kontr-obtarcie na jego zderzaku na podobnej wysokości, którego wcześniej tam nie widziałem (sam też poruszałem się tym służbowym autem wiele razy). I wiedziałem już kto i kiedy to zrobił. Pojechałem więc do domu i następnego dnia było wyjaśnianie, a ja miałem już mocny dowód

. Szramy jednak do dziś nie naprawiałem, bo uważam, że takie małe obtarcia w mieście takim jak Warszawa, gdzie aut jest mnóstwo, to i tak nie jest wielki problem i moge mówić o szczęściu, że tylko to mi się trafiło. Co mi po naprawie lakieru jak za dzień czy tydzień może spotkac mnie to samo albo gorzej i cała forsa na poprzednią naprawę będzie jak wyrzucona w błoto...
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.