Każdy oczywiście gra jak mu sie najbardziej podoba, ale, zapytuję, jaki jest sens przekonywać, że inna niż moja gra to już nie ma żadnego sensu, bo jest za łatwo, za mało ciekawie, że używanie ogólnodostępnych funkcji przewidzianych przez programistów w wersji vanilla jest swego rodzaju cziterstwem, nadużywaniem mechanizmów, itp

. Wg mnie gra oferuje wiele możliwości i każda z nich jest fascynująca, to nie jest cziterstwo, że można wykuwać dziesiątki sztyletów i w ten sposób jakoby "nielegalnie" podnosić sobie poziomy. Gra to umożliwia, bez modów, kodów i innych takich, programiści to przewidzieli, więc czemu tego nie robić? To jest element gry i powinno się to zaakceptować.
W końcu czy nie o to chodzi w każdej tego typu grze, aby po trudach początkowego rozwoju postaci, po walkach, w których wiemy, żeśmy ciency i byle chłystek bez zbroi może nas położyć, wreszcie na którymś poziomie możemy stać się herosem, bohaterem z super skillem, wymaksowanym ekwipunkiem, w zbroi daedrycznej i z takimś mieczem lub toporem, z którym każdy wróg się liczy? Ja właśnie tego oczekiwałem po Morrowindzie, Oblivionie i Skyrimie i za to te gry uwielbiam, spełniły moje wszystkie oczekiwania.
Na początku jest trudno, czasem bardzo, później coraz mniej, a na końcu łatwiej. To naturalna kolej rzeczy. Super też, jeśli w końcowej fazie gry można podnieść sobie poziom trudności bez zaczynania gry od początku.
Piszesz
ergo, że powinno być odwrotnie, łatwo na początku, trudno na końcu.Ale który RPG ma taki model? Która gra w ogóle? Jak niby mamy rozwijać bohatera, ma być doświadczony na początku, a na końcu nie? Mamy najpierw z łatwością pokonywać smoka, by potem mieć z tym problem? Nie rozumiem...
Dążymy do bohaterstwa, temu służy ciągły rozwój. Ale mam wrażenie, po 205 godzinach gry, na poziomie 55, że gwałtowny rozwój kowalstwa czy zaklinania w Skyrim wcale nie prowadzi do przepakowania postaci, wydaje mi się, że gra się doskonale dostosowuje do aktualnych postępów i sama szuka, jakby tu graczowi utrudnić życie. Niby mam wszystko na legendary i pancerz na ponad 600 pkt, ale... zdarza mi się być atakowanym przez grupki bandytów, czy renegatów, z których najsilniejsi nadal mogą mnie rozpłatać. Osłupiałem raz, gdy podczas wizyty w jakiejś starej twierdzy (bodaj Reduta Kniei na płn-zach. Skyrim) natknąłem się na dwójkę zwykłych renegatów - walczyłem z jednym, a drugi zadał mi jeden cios w plecy, i nie wiem, może trafił cios krytyczny, albo z zaskoczenia, bo moją postać wtedy zabił

. Nieomal spadłem z krzesła. Zlekceważyłem przeciwnika, chciałem podejść i, wiedząc że mam super zbroję, zobaczyć efektowne ścięcie głowy, a tu zonk... za drugim podejściem było tak samo, tym razem od frontu, jeden cios mieczem i padłem. I za trzecim razem, dopiero z łuku, go upolowałem, gość miał chyba z 900 pkt zdrowia, trzy strzały po ok. 300 pkt dmg ledwo wystarczyły). Tak więc nawet na poziomach 50+ (poziom trudności ekspert) można spotkać godnych siebie przeciwników.
Jeśli o mnie chodzi, dość późno skorzystałem z kucia sztyletów by podnieść punkty, bo późno zauważyłem, że tak można, ale uważam to za bardzo fajną możliwość, brakowało mi tego. Pozwala szybciej pozyskać doświadczenie do przydziału na szczególnie potrzebne cechy, pomagające poczuć się pewniej na początku, czy też wyzyskać ciekawe możliwości gry, których nie było np. w Oblivionie. Ich zbyt powolny rozwój mógłby powodować lekkie zniechęcenie, szczególnie, że wiele osób "w wieku produkcyjnym" nie ma dziś aż tyle czasu co wtedy gdy byli uczniami i mają zwyczajnie mniej czasu na granie, a Skyrim jest bądź co bądź podobny do Obliviona i dlatego powinien się znacząco różnić (choćby i w sposób mocno radykalny).
Co do pomysłów, najbardziej brakuje mi jednak zużywania się zbroi i broni, ale może nie żebym miał wieszać za to psy na programistach, to celowa zmiana do zaakceptowania, po prostu sentymentalnie podchodzę do tej opcji z Morrowinda, gdzie trzeba było dość dużo inwestować w naprawę, kupując i nosząc różnego rodzaju młotki i szczypce, to było naprawdę fajne

.
Co do klasy pancerza, to świadomość, że max to 567 pkt, tylko ma szansę popsuć zabawę. Lepiej, nomen omen, kuć żelazo póki gorące i wykuwać coraz lepsze zbroje, ciesząc się wzrastającą statystyką i np. szukać źródeł zbytu dla wykutych przedmiotów (podnosząć retorykę, zresztą bardzo wolno rozwijającą się naturalnie cechę) czy lepiej wiedzieć, że to już końcowy poziom i nie ma sensu rozwijać ebonowej zbroi, bo przecież ona i tak większej ochrony nie da niż orkowa?
Nie bardzo rozumiem utyskiwań, że to a to nie ma sensu, bo gra pozwala na zbyt dużo, przecież jak ma się wymaksowaną postać i chce podjąć wyzwania, można zrezygnować ze zbroi, daedrycznych artefaktów, wdziać habit wędrownego mnicha i np. rozwijać umiejętności magiczne, których dotąd się nie ruszało, może też korzystać tylko z żelaza lub stali. W razie bezpośredniego starcia pewnie polegniemy, ale czyż nie o to właśnie chodzi? Ja się cieszę, że na tym polu jest mnogość rozmaitych opcji i można być w tej grze tym kim się chce i samodzielnie wybierać sobie poziom i charakterystykę postaci. To i wszystko inne, póki co, powoduje, że nie mam powodów do narzekania

.
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.