Auta i nasze historie
Moderators: Alan Phipps, Moderatorzy polskiego forum
Auta i nasze historie
Dawno nie zaglądałem na forum, ale teraz się staram jakoś nadrobić moją nieobecność i trochę poczytać i się ponownie zadomowić na naszym forum.
Dzisiaj tak pomyślałem, że fajnie byłoby porozmawiać o tym jakie mamy auta, jakie mieliśmy i jakie historie mamy z nimi związane. Ewentualnie każdy może się podzielić fantazjami na temat aut
Ja w swoim wypadku miałem dosyć duże "szczęście" , ponieważ prawko dostałem w grudniu 2006 roku, a już w styczniu następnego roku mogłem poszczycić się Oplem Corsą A... Szkoda tylko że to był jeden wielki złom xP Ile razy gdzieś trzeba było wyjechać, to można było być pewnym że coś się może popsuć lub odpaść ; x Zachowałem nawet jedno zdjęcie pamiątkowe, z moim złomkiem
http://img124.imageshack.us/img124/8255/dsc00070lq2.jpg
Aktualnie jeżdżę VW Passat B3 1.6 z 89r. na benzynkę... Przyznam że nie jest to cud techniki i wygląda, ale sprawuje się o niebo lepiej od Corsy Mimo wszystko to i tak stare autko, więc często się coś wysypuje, ale przynajmniej tanio i łatwo części do niego można dostać.
Swoją drogą ostatnio wymieniałem dwa amortyzatory tylnie i całe szczęście gwarancji nie zgubiłem, bo po niespełna miesiącu z lewego zaczął cieknąć olej ;x Szczęście nie zna granic ; x
PS. Oby temat się przyjął i można było pogadać sobie Ja napewno jeszcze się dopiszę, ponieważ mam do napisania jeszcze trochę przygód z Corsą i Passatem
Dzisiaj tak pomyślałem, że fajnie byłoby porozmawiać o tym jakie mamy auta, jakie mieliśmy i jakie historie mamy z nimi związane. Ewentualnie każdy może się podzielić fantazjami na temat aut
Ja w swoim wypadku miałem dosyć duże "szczęście" , ponieważ prawko dostałem w grudniu 2006 roku, a już w styczniu następnego roku mogłem poszczycić się Oplem Corsą A... Szkoda tylko że to był jeden wielki złom xP Ile razy gdzieś trzeba było wyjechać, to można było być pewnym że coś się może popsuć lub odpaść ; x Zachowałem nawet jedno zdjęcie pamiątkowe, z moim złomkiem
http://img124.imageshack.us/img124/8255/dsc00070lq2.jpg
Aktualnie jeżdżę VW Passat B3 1.6 z 89r. na benzynkę... Przyznam że nie jest to cud techniki i wygląda, ale sprawuje się o niebo lepiej od Corsy Mimo wszystko to i tak stare autko, więc często się coś wysypuje, ale przynajmniej tanio i łatwo części do niego można dostać.
Swoją drogą ostatnio wymieniałem dwa amortyzatory tylnie i całe szczęście gwarancji nie zgubiłem, bo po niespełna miesiącu z lewego zaczął cieknąć olej ;x Szczęście nie zna granic ; x
PS. Oby temat się przyjął i można było pogadać sobie Ja napewno jeszcze się dopiszę, ponieważ mam do napisania jeszcze trochę przygód z Corsą i Passatem
Current PC: ASUS PRIME X370-PRO ||| Ryzen 7 1700x ||| ASUS RTX 3060 Ti DUAL OC V2 8GB ||| HyperX Fury 2x8GB DDR4 ||| LG 27GL850-B
Old PC: MSI Z87-GD65 ||| i7 4770K ||| Asus GTX 1060 Dual 6GB OC ||| Crucial 2x8GB DDR3 ||| LG IPS277
Very old PC: MA770T-UD3P ||| Phenom II X4 955 ||| GoodRam DDR3 4GB 1333MHz||| HD4850 512MB ||| LG W2252TQ
Very very old PC: Asrock Dual-Vsta ||| A64 3000+@3500+ ||| Radeon x1950 Pro 256/256 ||| 2048 DDR 400MHz
Old PC: MSI Z87-GD65 ||| i7 4770K ||| Asus GTX 1060 Dual 6GB OC ||| Crucial 2x8GB DDR3 ||| LG IPS277
Very old PC: MA770T-UD3P ||| Phenom II X4 955 ||| GoodRam DDR3 4GB 1333MHz||| HD4850 512MB ||| LG W2252TQ
Very very old PC: Asrock Dual-Vsta ||| A64 3000+@3500+ ||| Radeon x1950 Pro 256/256 ||| 2048 DDR 400MHz
No to ja mam moje pierwsze autko - skoda felicia 1,3 MPI 1999 benzynka od prawie miesiąca, przygód z nim nie miałem wiele, choć zrobiłem już prawie 2000 km nią. Z autka jestem bardzo zadowolony, zaczynam w nim grzebać i ulepszać. BTW, jakby ktoś na jakimś szrocie widział zegary z obrotomierzem do tej skody w niewielkiej cenie, to bardzo chętnie bym nabył, mogą być lekko uszkodzone, mechanika może być całkowicie niesprawna, ważne, aby elektronika działała. Chcę sobie samemu zrobić nowe tarcze zegarów oraz całkiem przerobić podświetlanie, a wyciąganie od siebie i ciągłe wkładanie, to masakra.
W styczniu sprzedałem VW Polo Hatchback z 1982 r.... Maszyna nie do zdarcia ale była okazja wziąść Opla Astrę z 93 więc coś młodszego.
VW zrobiłem ponad 20.000 km i wymieniałem tylko olej i tłumiki ostatnio w grudniu...
VW zrobiłem ponad 20.000 km i wymieniałem tylko olej i tłumiki ostatnio w grudniu...
Skrypty i spolszczenia do skryptów dla X3 Reunion, TC, Albion Prelude >> http://www.mamuthq.net.pl
C2Q 6600@2,4GHz | 8GB@1066MHz Ram | GForce GTX 460 1GB | Win7 64bit
XTC+XRM | Albion Prelude
C2Q 6600@2,4GHz | 8GB@1066MHz Ram | GForce GTX 460 1GB | Win7 64bit
XTC+XRM | Albion Prelude
Ja mam prawko już ponad 14 lat. Zrobiłem z wielką niecierpliwością jak tylko doczłapałem do upragnionej 18-stki. Najpierw motocyklowe A (bo jeździłem już wtedy motocyklem MZ ETZ150 (na fotce wprawdzie model 125 ccm z tylnym błotnikiem okrągłym, ale 150-tka niewiele się różniła) i chciałem jak najszybciej ten fakt ulegalnić ), a wkrótce potem na autka.
Jeździłem najpierw na kolankach u Rodziców we fiaciku, potem starym Maluchem w wersji bis pozwalano mi śmigać po wertepach i łąkach nad rzeką Pilicą, gdy Tata łowił ryby - tam zdobywałem pierwsze samochodowe szlify, ledwie dotykając do pedałów .
Pierwsze własne auto, Fiat Seicento 900 (podstawowy model), kupione nowe z salonu w 2000 r., z pomocą Rodziców. Autko przez 5 lat spłacałem aż spłaciłem . Jeszcze pamiętam zapach świeżości i wygląd tego małego cuda. Wtedy był to dla mnie szczyt marzeń. Po 5 latach intensywnej (ale spokojnej, żadnych szaleństw) eksploatacji, głównie w dojazdach do pracy i z rzadka wycieczek (najdalsza na weekend do Berlina) regularnych serwisach w ASO, autko doczłapało do ok. 50-60 tys. km i niestety zaczęło się sypać. Gdy na przeglądzie w ASO wysypała się na podłogę zawartość bębnów hamulcowych (klocki były całkowicie zardzewiałe i pokruszone w środku) i usłyszałem ile mam zapłacić za naprawę i przegląd - w tym dniu i tej godzinie postanowiłem - no more FIAT . Autko poszło do sprzedaży, a jeszcze zanim to nastąpiło, w garażu jego miejsce zastąpiło coś znacznie ciekawszego - nowiuteńki Hyundai Accent 3D *), kupiony w okazyjnej cenie również z salonu, ostatnia sztuka z poprzedniego rocznika . Drugie marzenie zostało również spełnione - auto miało wprost wymarzone wymiary zewnętrzne i wewnętrzne, takie jak chciałem, wystrój wnętrza, "bajery" jak elektryka, wspomaganie itp, no i jak tylko wsiadłem do niego w salonie - od razu poczułem, że to jest właśnie TO auto . Prawie jak z Transformersów - "nie kierowca wybiera samochód - samochód wybiera sobie kierowcę" . No i po chyba trzeciej wizycie w salonie wyjechałem pięknym czerwonym "bolidem", którym szczęśliwie poruszam się do dziś. Oczywiście przygody z nim miałem, ale to może przy następnej okazji...
A w międzyczasie miałem jeszcze przyjemność wozić się takimi oto ślicznymi motorkami: Yamaha XJ 600 S i Yamaha XVS 650 (zdjęcia nie moje oczywiście, ale sprzęty bardzo podobne) .
*) zdjęcie moje, zrobione z baszty zamku biskupów w Reszlu, podczas letniej wycieczki .
Edit: dodałem real foto obu autek..
Jeździłem najpierw na kolankach u Rodziców we fiaciku, potem starym Maluchem w wersji bis pozwalano mi śmigać po wertepach i łąkach nad rzeką Pilicą, gdy Tata łowił ryby - tam zdobywałem pierwsze samochodowe szlify, ledwie dotykając do pedałów .
Pierwsze własne auto, Fiat Seicento 900 (podstawowy model), kupione nowe z salonu w 2000 r., z pomocą Rodziców. Autko przez 5 lat spłacałem aż spłaciłem . Jeszcze pamiętam zapach świeżości i wygląd tego małego cuda. Wtedy był to dla mnie szczyt marzeń. Po 5 latach intensywnej (ale spokojnej, żadnych szaleństw) eksploatacji, głównie w dojazdach do pracy i z rzadka wycieczek (najdalsza na weekend do Berlina) regularnych serwisach w ASO, autko doczłapało do ok. 50-60 tys. km i niestety zaczęło się sypać. Gdy na przeglądzie w ASO wysypała się na podłogę zawartość bębnów hamulcowych (klocki były całkowicie zardzewiałe i pokruszone w środku) i usłyszałem ile mam zapłacić za naprawę i przegląd - w tym dniu i tej godzinie postanowiłem - no more FIAT . Autko poszło do sprzedaży, a jeszcze zanim to nastąpiło, w garażu jego miejsce zastąpiło coś znacznie ciekawszego - nowiuteńki Hyundai Accent 3D *), kupiony w okazyjnej cenie również z salonu, ostatnia sztuka z poprzedniego rocznika . Drugie marzenie zostało również spełnione - auto miało wprost wymarzone wymiary zewnętrzne i wewnętrzne, takie jak chciałem, wystrój wnętrza, "bajery" jak elektryka, wspomaganie itp, no i jak tylko wsiadłem do niego w salonie - od razu poczułem, że to jest właśnie TO auto . Prawie jak z Transformersów - "nie kierowca wybiera samochód - samochód wybiera sobie kierowcę" . No i po chyba trzeciej wizycie w salonie wyjechałem pięknym czerwonym "bolidem", którym szczęśliwie poruszam się do dziś. Oczywiście przygody z nim miałem, ale to może przy następnej okazji...
A w międzyczasie miałem jeszcze przyjemność wozić się takimi oto ślicznymi motorkami: Yamaha XJ 600 S i Yamaha XVS 650 (zdjęcia nie moje oczywiście, ale sprzęty bardzo podobne) .
*) zdjęcie moje, zrobione z baszty zamku biskupów w Reszlu, podczas letniej wycieczki .
Edit: dodałem real foto obu autek..
Last edited by Sauron11 on Fri, 29. Feb 08, 21:48, edited 2 times in total.
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Ja nie mam się specjalnie czym chwalić, obecnie walczę o swoje prawko... 14 marca czeka mnie trzecie podejście - miejmy nadzieję, że ostateczne . Pierwsze i drugie no cóż... moja wina... mogłem bardziej uważać.
Co do samochodów, zbieram na wymarzonego golfa 3. Wcześniej miałem okazję poszaleć Audi 100 mojego ojca. Szkoda tylko, że ten samochód już dawno sprzedany...
Moim innym (raczej nierealnym) marzeniem jest zabytkowy Dodge Charger, i choć sam wiem że nigdy pewnie nie zgarne takiej kasy, która pozwoli mi na zakup tego cacka, a już na pewno na utrzymanie go i naprawy (amerykańskie wozy to raczej egzotyka w polskich warsztatach), to przynajmniej mam po nocach ciekawe sny .
Co do samochodów, zbieram na wymarzonego golfa 3. Wcześniej miałem okazję poszaleć Audi 100 mojego ojca. Szkoda tylko, że ten samochód już dawno sprzedany...
Moim innym (raczej nierealnym) marzeniem jest zabytkowy Dodge Charger, i choć sam wiem że nigdy pewnie nie zgarne takiej kasy, która pozwoli mi na zakup tego cacka, a już na pewno na utrzymanie go i naprawy (amerykańskie wozy to raczej egzotyka w polskich warsztatach), to przynajmniej mam po nocach ciekawe sny .
[ external image ]
STx^
STx^
Oj współczuję, na pewno o wiele trudniej zdać prawko dziś niż kilkanaście lat temu. Życzę duuużo powodzenia i szczęścia na egzaminie .
Nie polecam amerykańskich wozów. Ładne są, to prawda. I pięknie grają. A jaka moc pod maską . Ale ile palą? A jak się rozkraczą to ze świecą szukać mechanika, który takiego poskłada do kupy. A kosztuja tyle, że tylko zamożni mogą sobie pozwolić. Koło mojej starej pracy mieszkał gość, który miał ze 3 auta, dwa normalnie jakieś europejskie i właśnie takiego starego amerykańca na żółtych tablicach. Gdy wyjeżdżał rano do pracy, słychać go było z wnętrza firmy przez grube ściany, coś pięknego takie organy. Ale jak się pewnego dnia rozkraczył, trzeba było wołać mechanika z "dostawą do domu". I parę dni się biedzili, żeby ten silnik zaskoczył . Tak więc, moim zdaniem pchanie się w starego złoma nie warte zachodu, lepiej mierzyć siły na zamiary i marzyć o czymś w bliższym zasięgu ręki . Na naszym kontynencie też sporo jest na szczęśćie ciekawych starszych konstrukcji do wyboru .
Nie polecam amerykańskich wozów. Ładne są, to prawda. I pięknie grają. A jaka moc pod maską . Ale ile palą? A jak się rozkraczą to ze świecą szukać mechanika, który takiego poskłada do kupy. A kosztuja tyle, że tylko zamożni mogą sobie pozwolić. Koło mojej starej pracy mieszkał gość, który miał ze 3 auta, dwa normalnie jakieś europejskie i właśnie takiego starego amerykańca na żółtych tablicach. Gdy wyjeżdżał rano do pracy, słychać go było z wnętrza firmy przez grube ściany, coś pięknego takie organy. Ale jak się pewnego dnia rozkraczył, trzeba było wołać mechanika z "dostawą do domu". I parę dni się biedzili, żeby ten silnik zaskoczył . Tak więc, moim zdaniem pchanie się w starego złoma nie warte zachodu, lepiej mierzyć siły na zamiary i marzyć o czymś w bliższym zasięgu ręki . Na naszym kontynencie też sporo jest na szczęśćie ciekawych starszych konstrukcji do wyboru .
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Dlatego też napisałem, że to tylko sny ;D. Mój wujek miał starego Pontiac'a (o model nie pytajcie, dawno to było). Piekny samochód, ale sielanka się skończyła wraz z poważniejszą usterką. Dlatego też zostanę przy (jeszcze nie moim) Golfie .
Z tego co wiem po zmaganiach mojego taty z maszynami różnego pochodzenia, to najlepiej w kwestii niezawodności wypadają samochody niemieckiej produkcji, dlatego też ewentualnie marzenie malutkiego Golfa zamienię na niewiele większe BMW.
W kwesti egzaminu... czy o wiele trudniej zdać? Nie sądze... wybitnym kierowcą nie jestem, a moje blędy wynikały z nieuwagi. "Czepianie się" egzaminatorów to demonizowanie, nie jest aż tak źle. Wystarczy odrobina skupienia no i jakieś średnie obycie z pojazdem, które nabywa każdy na lekcjach (no chyba że trafił do złego instruktora, ale to zupełnie inna bajka).
Dziękował jeszcze nie będę bo zapeszę
Z tego co wiem po zmaganiach mojego taty z maszynami różnego pochodzenia, to najlepiej w kwestii niezawodności wypadają samochody niemieckiej produkcji, dlatego też ewentualnie marzenie malutkiego Golfa zamienię na niewiele większe BMW.
W kwesti egzaminu... czy o wiele trudniej zdać? Nie sądze... wybitnym kierowcą nie jestem, a moje blędy wynikały z nieuwagi. "Czepianie się" egzaminatorów to demonizowanie, nie jest aż tak źle. Wystarczy odrobina skupienia no i jakieś średnie obycie z pojazdem, które nabywa każdy na lekcjach (no chyba że trafił do złego instruktora, ale to zupełnie inna bajka).
Dziękował jeszcze nie będę bo zapeszę
[ external image ]
STx^
STx^
Argh... propo niezawodności niemieckich aut a w szczególności Passatów i właśnie Golfików, radzę Ci się przygotować na niezłe wkurzanie się na klamki w tymże aucie. Klamki do drzwi to w passatach prawdziwa zmora, łamią się i kruszą z prędkością światła, przykładem może być moja wymieniana niecałe pół roku temu klamka od strony kierowcy... godzinkę temu otwierając autko klamka została mi w ręku ; x
Najgorsze jest to że do mechanika muszę autko oddać w poniedziałek, ponieważ ze świeżutko kupionego amortyzatora miesiąc temu zaczął olej wyciekać i trzeba wymienić na drugi i oddać na gwarancję, więc przy okazji zrobię klamkę, jednak jutro mam robotę z samego rana i muszę towar rozwieść ;/ Po prostu bosko, będę musiał drugimi drzwiami otwierać sobie swoja od kierowcy drzwi :/
Ale niestety, te klamki to zmora passatów
Najgorsze jest to że do mechanika muszę autko oddać w poniedziałek, ponieważ ze świeżutko kupionego amortyzatora miesiąc temu zaczął olej wyciekać i trzeba wymienić na drugi i oddać na gwarancję, więc przy okazji zrobię klamkę, jednak jutro mam robotę z samego rana i muszę towar rozwieść ;/ Po prostu bosko, będę musiał drugimi drzwiami otwierać sobie swoja od kierowcy drzwi :/
Ale niestety, te klamki to zmora passatów
Current PC: ASUS PRIME X370-PRO ||| Ryzen 7 1700x ||| ASUS RTX 3060 Ti DUAL OC V2 8GB ||| HyperX Fury 2x8GB DDR4 ||| LG 27GL850-B
Old PC: MSI Z87-GD65 ||| i7 4770K ||| Asus GTX 1060 Dual 6GB OC ||| Crucial 2x8GB DDR3 ||| LG IPS277
Very old PC: MA770T-UD3P ||| Phenom II X4 955 ||| GoodRam DDR3 4GB 1333MHz||| HD4850 512MB ||| LG W2252TQ
Very very old PC: Asrock Dual-Vsta ||| A64 3000+@3500+ ||| Radeon x1950 Pro 256/256 ||| 2048 DDR 400MHz
Old PC: MSI Z87-GD65 ||| i7 4770K ||| Asus GTX 1060 Dual 6GB OC ||| Crucial 2x8GB DDR3 ||| LG IPS277
Very old PC: MA770T-UD3P ||| Phenom II X4 955 ||| GoodRam DDR3 4GB 1333MHz||| HD4850 512MB ||| LG W2252TQ
Very very old PC: Asrock Dual-Vsta ||| A64 3000+@3500+ ||| Radeon x1950 Pro 256/256 ||| 2048 DDR 400MHz
Moim pierwszym autem był mercedes tzw "beczka" - sprowadziłem go z Niemiec w latach 90-tych jeszcze jako nastolatek i wyremontowałem, ale już momencie zakupu auto miało 20 lat ( ja miałem 18 )
Autko wiernie służyło mi przez ok 4 lata , jeszcze na studiach, w momencie kiedy go sprzedawałem miało 24 lata, ok 600 000 km przebiegu bez remontu silnika ( 2 litrowy diesiel, 75 koni a autko ważyło ponad 2 tony ). Jak na swoje lata było doskonale wyposażone - skórzana tapicerka, wspomaganie kierownicy, centralny zamek ( wszystko pneumatyczne ) , 4 głośniki blaupunkta ( fabryczne - chyba ) i szyber dach - ale nie uchylny do góry, ale taki prawdziwy, chowający się w dach
Autko pewnie jeszcze by pojeździło, ale rdza już ostro go brała i kolejny remont nie miał sensu. Potem byłem trochę bez samochodu, aż wreszcie 3 lata temu, będąc w znów w Niemczech zajrzałem do salonu Toyoty i spodobały mi się 2 modele corolli - hatchbag i verso. Ostatecznie wybrałem zwykłą ( teraz trochę żałuję, bo od verso odliczyłbym cały VAT ) - zadzwoniłem do salonu do Polski i zamówiłem sobie przez telefon autko Kiedy wróciłem do Polski, autko już czekało w salonie, pozostało jedynie zapłacić i odjechać Co do mojej toyoty nie mam żadnych zastrzeżeń, naprawdę jeździ się fajnie, mimo że w zimie w mieście lubi sobie spalić nawet 11 litrów na sto ( cóż, widocznie mam za "ciężkie" buty )
Autko straciło też trochę na urodzie,
- moja żona lekko stuknęła go już 2 razy na parkingu ( odkształcone plastiki z tyłu ), z czego raz w radiowóz pod komisariatem policji
- ja przejechałem zająca przy prędkości 120km/h ( lekko pęknięty zderzak przedni i zgubiona zaślepka przeciwmgielnego, która kosztowała mnie w salonie 150pln )
- no i ostatnia akcja mojej kochanej żony, czyli wjazd na hak holowniczy auta z przodu, przez co mam nad tablica rejestracyjną piękną dziurę w zderzaku, o średnicy ok 4 - 5 cm
Kilka miesięcy temu byliśmy na jeździe próbnej bardzo fajnego autka, nissan qashqai ( wersja z 2litrowym silnikiem benzynowym ) a potem nowa toyota rav4, nawet trochę się napaliliśmy, ale w końcu stwierdziliśmy że taki zakup nie ma żadnego uzasadnienia ( poruszamy się autem po mieście ew w góry, a i to na dystans max 300-400km, w dalsze podróże przeważnie latamy samolotem ) - natomiast bardzo rośnie koszt utrzymania auta - ubezpieczenie, przeglądy itp. W końcu żona kupiła sobie za symboliczne parę zł używane seicento, które świetnie sprawdza się jako 2 samochód , na zakupy itp, i przede wszystkim nie ma już poczucia winy związanego z ciągłym rozbijaniem/rysowaniem droższego auta
Autko wiernie służyło mi przez ok 4 lata , jeszcze na studiach, w momencie kiedy go sprzedawałem miało 24 lata, ok 600 000 km przebiegu bez remontu silnika ( 2 litrowy diesiel, 75 koni a autko ważyło ponad 2 tony ). Jak na swoje lata było doskonale wyposażone - skórzana tapicerka, wspomaganie kierownicy, centralny zamek ( wszystko pneumatyczne ) , 4 głośniki blaupunkta ( fabryczne - chyba ) i szyber dach - ale nie uchylny do góry, ale taki prawdziwy, chowający się w dach
Autko pewnie jeszcze by pojeździło, ale rdza już ostro go brała i kolejny remont nie miał sensu. Potem byłem trochę bez samochodu, aż wreszcie 3 lata temu, będąc w znów w Niemczech zajrzałem do salonu Toyoty i spodobały mi się 2 modele corolli - hatchbag i verso. Ostatecznie wybrałem zwykłą ( teraz trochę żałuję, bo od verso odliczyłbym cały VAT ) - zadzwoniłem do salonu do Polski i zamówiłem sobie przez telefon autko Kiedy wróciłem do Polski, autko już czekało w salonie, pozostało jedynie zapłacić i odjechać Co do mojej toyoty nie mam żadnych zastrzeżeń, naprawdę jeździ się fajnie, mimo że w zimie w mieście lubi sobie spalić nawet 11 litrów na sto ( cóż, widocznie mam za "ciężkie" buty )
Autko straciło też trochę na urodzie,
- moja żona lekko stuknęła go już 2 razy na parkingu ( odkształcone plastiki z tyłu ), z czego raz w radiowóz pod komisariatem policji
- ja przejechałem zająca przy prędkości 120km/h ( lekko pęknięty zderzak przedni i zgubiona zaślepka przeciwmgielnego, która kosztowała mnie w salonie 150pln )
- no i ostatnia akcja mojej kochanej żony, czyli wjazd na hak holowniczy auta z przodu, przez co mam nad tablica rejestracyjną piękną dziurę w zderzaku, o średnicy ok 4 - 5 cm
Kilka miesięcy temu byliśmy na jeździe próbnej bardzo fajnego autka, nissan qashqai ( wersja z 2litrowym silnikiem benzynowym ) a potem nowa toyota rav4, nawet trochę się napaliliśmy, ale w końcu stwierdziliśmy że taki zakup nie ma żadnego uzasadnienia ( poruszamy się autem po mieście ew w góry, a i to na dystans max 300-400km, w dalsze podróże przeważnie latamy samolotem ) - natomiast bardzo rośnie koszt utrzymania auta - ubezpieczenie, przeglądy itp. W końcu żona kupiła sobie za symboliczne parę zł używane seicento, które świetnie sprawdza się jako 2 samochód , na zakupy itp, i przede wszystkim nie ma już poczucia winy związanego z ciągłym rozbijaniem/rysowaniem droższego auta
Ja zdałem za 4 razem
Pierwszy raz oblałem, bo egazminator powiedział, że jak będę się patrzeć tylko w lusterka przy cofaniu, to obleję. Ładnie szło przy cofaniu, ale zgasł mi, jeszcze raz. Patrze się chwilkę na lusterka, chwilkę do tyłu i na lusterka i do tyłu, w rezultacie nic nie widziałem i zawadziłem o słupek. Drugi raz, to wszystko ok, tylko na mieście na drodze jednokierunkowej nie zmieniłem pasa przy skręcie w lewo. Trzeci raz, wyjeżdżałem z bramy WORDu, skręcałem w prawo, naprzeciwko mnie gość też skręca w moje prawo, on ma pierwszeństwo, ale śnieżyca była i czekam, mija minuta, druga, trzecia, no to ruszyłem, egzaminator po hamulcach i mówi egzamin przerwany - wymuszenie. A za czwartym razem zdałem, ale miałem mały problem, na drodze jednokierunkowej zmieniłem pas ruchu, aby skręcić w lewo, a na jezdni piesi sobie idą, wiem, że wyminąć ich nie mogę, myślę sobie, użyję klaksonu, ale przypomniałem sobie, że klaksonu wolno użyć tylko w wypadku zagrożenia, no to ja powolutku za nimi jakieś 15 km/h jadę, w końcu się odwracają i zeszli z drogi. Inny przypadek, powiedział mi egzaminator w lewo, a mi się pomyliło i zacząłem wykonywać manewr w prawo, powiedział podniesionym głosem: "przecież mówiłem, że w lewo" no to skręciłem w lewo i reszta to była spokojna jazda już.
A ogólnie, to ten 3ci raz uważam za niesprawiedliwy, ale cóż, było minęło
Pierwszy raz oblałem, bo egazminator powiedział, że jak będę się patrzeć tylko w lusterka przy cofaniu, to obleję. Ładnie szło przy cofaniu, ale zgasł mi, jeszcze raz. Patrze się chwilkę na lusterka, chwilkę do tyłu i na lusterka i do tyłu, w rezultacie nic nie widziałem i zawadziłem o słupek. Drugi raz, to wszystko ok, tylko na mieście na drodze jednokierunkowej nie zmieniłem pasa przy skręcie w lewo. Trzeci raz, wyjeżdżałem z bramy WORDu, skręcałem w prawo, naprzeciwko mnie gość też skręca w moje prawo, on ma pierwszeństwo, ale śnieżyca była i czekam, mija minuta, druga, trzecia, no to ruszyłem, egzaminator po hamulcach i mówi egzamin przerwany - wymuszenie. A za czwartym razem zdałem, ale miałem mały problem, na drodze jednokierunkowej zmieniłem pas ruchu, aby skręcić w lewo, a na jezdni piesi sobie idą, wiem, że wyminąć ich nie mogę, myślę sobie, użyję klaksonu, ale przypomniałem sobie, że klaksonu wolno użyć tylko w wypadku zagrożenia, no to ja powolutku za nimi jakieś 15 km/h jadę, w końcu się odwracają i zeszli z drogi. Inny przypadek, powiedział mi egzaminator w lewo, a mi się pomyliło i zacząłem wykonywać manewr w prawo, powiedział podniesionym głosem: "przecież mówiłem, że w lewo" no to skręciłem w lewo i reszta to była spokojna jazda już.
A ogólnie, to ten 3ci raz uważam za niesprawiedliwy, ale cóż, było minęło
Ja swoje przeżycia napiszę, jak znajdę więcej czasu .
Natomiast do BQB, powinieneś się zapytać instruktora, co w takiej sytuacji masz zrobić. Czy możesz jechać, jeżeli jakiś burak nie chce jechać, tak samo, czy możesz jechać, wtedy, gdy pieszy nie chce wejść na pasy, a wydawałoby się, że chce, i również, kiedy niby ktoś ustępuje ci pierwszeństwa. W takich pytaniach zawsze musisz się pytać egzaminatora, co robić, wtedy on ci mówi i za to, już nie może cię oblać.
Ja zdałem za I razem.
Natomiast do BQB, powinieneś się zapytać instruktora, co w takiej sytuacji masz zrobić. Czy możesz jechać, jeżeli jakiś burak nie chce jechać, tak samo, czy możesz jechać, wtedy, gdy pieszy nie chce wejść na pasy, a wydawałoby się, że chce, i również, kiedy niby ktoś ustępuje ci pierwszeństwa. W takich pytaniach zawsze musisz się pytać egzaminatora, co robić, wtedy on ci mówi i za to, już nie może cię oblać.
Ja zdałem za I razem.
http://forum.xudb.pl/index.php - ciekawskich zapraszam
Oj czasem rzeczywiście jest wesoło na drodze . Na tych rondach, co to teraz takie modne się zrobiły i gdzie rusz je się tworzy, są czasem niezłe akcje. Sam ostatnio widziałem, jak niektórzy wjeżdżają na takie małe rondo i włączają lewy kierunkowskaz (znaczy się sygnalizują swój ruch okrężny ), inni stają dokładnie przed rondem i boją się wjechać, mimo że nikt akurat nie jedzie i blokują innych co za nimi jadą.
Ja szczęśliwie egzamin praktyczny zdałem za pierwszy podejściem, bo już wcześniej jeździłem z rodzicami, a poza tym miałem fajnego instruktora na kursie, co nie tylko nauczył mnie tych podstawowych manewrów, ale i przede wszystkim wyuczył jak bez strachu pokonywać szczególnie trudne i skomplikowane skrzyżowania, a także jak szybko i pewnie jeździć (maluchem) . Byłem więc chyba nieźle przygotowany.
W kwestii aut "klasy" Toyota mam mieszane uczucia. Z jednej strony auta uważane za jedne z najtrwalszych, z drugiej wielu sądzi, że ceny Toyot są o wiele przesadzone i nie oddają rzeczywistej wartości samochodów. Doświadczyłem tego na przykładzie Yarisa, którego rozważałem przed kupnem Hyundaia. Małe autko wielkości Seicento, bez elektryki, podstawowe wyposażenie, silnik słabizna 1.0, kilkuletnie, warte ponad 30 tys. zł - to o wiele za dużo. Do tego wysokie koszty utrzymania - bardzo drogie koszty przeglądów, gwarancyjne ok 1 tys. zł., takie mi podano ze trzy lata temu. Odpuściłem więc sobie tę markę. Za dużo płaci się za znaczek . Poszedłem na kompromis - autko koreańskie ze sprawdzonym przez lata silnikiem 1.5 . Co tu dużo ukrywać, technicznie i awaryjnie na pewno gorsze niż Toyota, choć nie aż tak znacznie zważywszy na 3 letnią gwarancję mechaniczną. Za to o wiele tańsze przy zakupie i eksloatacji. Coś za coś .
Mój Accent ma na razie parę głębszych rys na przedniej masce i mam nadzieję, że nie będzie więcej... Powstały przez kota, który gdy auto stało pod firmą i stygło (rzecz działa się w zimie, głęboki śnieg na ulicach), wlazł na maskę i się tam ogrzewał. Jak chciałem go delikatnie przegnać, to przestraszony zmykając zsunął się po masce, a próbując się złapać śliskiej powierzchni wystawił pazury no i trochę porysował. Na szczęście nie widać, chyba że się bardzo przyjrzeć z bliska.
Inna przygoda to jak dostałem kamieniem w szybę przednią. Kamolec musiał wylecieć spod koła jednego z aut poprzedzających, w jednej chwili osłyszałem wielki huk i ... tyle. Szyba nie pękła na szczęście. Nie widziałem co się stało, bo (jak później zauważyłem) ślad po kamolcu był za lusterkiem i z pozycji kierowcy niewidoczny. Dopiero później przypadkiem podczas mycia szyby wylazł ślad wielkości paznokcia palca wskazującego. Musiałem pojechać z tym do specjalistycznego serwisu szklarskiego, gdzie specjalnym przyrządem najpierw nawiercili małą dziurkę w tej już istniejącej i wstrzyknęli jakąś żywicę, która zespoiła trochę od środka powstały ubytek. Ślad niestety nie zniknął i jest do dziś, ale jak wspomniałem - za lusterkiem - więc niewidoczny dla kierowcy .
A jeszcze inna sprawa, to na tylnym zderzaku po prawej stronie (zderzak w kolorze nadwozia - czerwony) mam taką szramę (obtarcie) długości jakichś 10 cm, po tym jak koleżanka ze starej pracy na parkingu pod firmą wyjeżdżając zawadziła swoim autem o mój. Ponoć nawet nie zauważyła, jak później utrzymywała, ale ja jej nie wierzę . Sam zauważyłem to przypadkiem. Tego dnia wyjechałem z pracy później i po jakichś 5 km coś mnie tknęło, jakiś impuls kazał mi sprawdzić auto. Zatrzymałem się na jakimś parkingu i obszedłem dookoła i patrzę, a tu ta paskudna szrama akurat na zaokrągleniu zderzaka. Auto było brudne, bo zima w pełni i śniegi, więc obtarcie było trudno widoczne.
Wtedy zawróciłem z powrotem do pracy na parking firmowy i na miejscu sprawdziłem jedyne auto służbowe, którym zwykle pracownicy się poruszają. Znalazłem kontr-obtarcie na jego zderzaku na podobnej wysokości, którego wcześniej tam nie widziałem (sam też poruszałem się tym służbowym autem wiele razy). I wiedziałem już kto i kiedy to zrobił. Pojechałem więc do domu i następnego dnia było wyjaśnianie, a ja miałem już mocny dowód . Szramy jednak do dziś nie naprawiałem, bo uważam, że takie małe obtarcia w mieście takim jak Warszawa, gdzie aut jest mnóstwo, to i tak nie jest wielki problem i moge mówić o szczęściu, że tylko to mi się trafiło. Co mi po naprawie lakieru jak za dzień czy tydzień może spotkac mnie to samo albo gorzej i cała forsa na poprzednią naprawę będzie jak wyrzucona w błoto...
Ja szczęśliwie egzamin praktyczny zdałem za pierwszy podejściem, bo już wcześniej jeździłem z rodzicami, a poza tym miałem fajnego instruktora na kursie, co nie tylko nauczył mnie tych podstawowych manewrów, ale i przede wszystkim wyuczył jak bez strachu pokonywać szczególnie trudne i skomplikowane skrzyżowania, a także jak szybko i pewnie jeździć (maluchem) . Byłem więc chyba nieźle przygotowany.
W kwestii aut "klasy" Toyota mam mieszane uczucia. Z jednej strony auta uważane za jedne z najtrwalszych, z drugiej wielu sądzi, że ceny Toyot są o wiele przesadzone i nie oddają rzeczywistej wartości samochodów. Doświadczyłem tego na przykładzie Yarisa, którego rozważałem przed kupnem Hyundaia. Małe autko wielkości Seicento, bez elektryki, podstawowe wyposażenie, silnik słabizna 1.0, kilkuletnie, warte ponad 30 tys. zł - to o wiele za dużo. Do tego wysokie koszty utrzymania - bardzo drogie koszty przeglądów, gwarancyjne ok 1 tys. zł., takie mi podano ze trzy lata temu. Odpuściłem więc sobie tę markę. Za dużo płaci się za znaczek . Poszedłem na kompromis - autko koreańskie ze sprawdzonym przez lata silnikiem 1.5 . Co tu dużo ukrywać, technicznie i awaryjnie na pewno gorsze niż Toyota, choć nie aż tak znacznie zważywszy na 3 letnią gwarancję mechaniczną. Za to o wiele tańsze przy zakupie i eksloatacji. Coś za coś .
Mój Accent ma na razie parę głębszych rys na przedniej masce i mam nadzieję, że nie będzie więcej... Powstały przez kota, który gdy auto stało pod firmą i stygło (rzecz działa się w zimie, głęboki śnieg na ulicach), wlazł na maskę i się tam ogrzewał. Jak chciałem go delikatnie przegnać, to przestraszony zmykając zsunął się po masce, a próbując się złapać śliskiej powierzchni wystawił pazury no i trochę porysował. Na szczęście nie widać, chyba że się bardzo przyjrzeć z bliska.
Inna przygoda to jak dostałem kamieniem w szybę przednią. Kamolec musiał wylecieć spod koła jednego z aut poprzedzających, w jednej chwili osłyszałem wielki huk i ... tyle. Szyba nie pękła na szczęście. Nie widziałem co się stało, bo (jak później zauważyłem) ślad po kamolcu był za lusterkiem i z pozycji kierowcy niewidoczny. Dopiero później przypadkiem podczas mycia szyby wylazł ślad wielkości paznokcia palca wskazującego. Musiałem pojechać z tym do specjalistycznego serwisu szklarskiego, gdzie specjalnym przyrządem najpierw nawiercili małą dziurkę w tej już istniejącej i wstrzyknęli jakąś żywicę, która zespoiła trochę od środka powstały ubytek. Ślad niestety nie zniknął i jest do dziś, ale jak wspomniałem - za lusterkiem - więc niewidoczny dla kierowcy .
A jeszcze inna sprawa, to na tylnym zderzaku po prawej stronie (zderzak w kolorze nadwozia - czerwony) mam taką szramę (obtarcie) długości jakichś 10 cm, po tym jak koleżanka ze starej pracy na parkingu pod firmą wyjeżdżając zawadziła swoim autem o mój. Ponoć nawet nie zauważyła, jak później utrzymywała, ale ja jej nie wierzę . Sam zauważyłem to przypadkiem. Tego dnia wyjechałem z pracy później i po jakichś 5 km coś mnie tknęło, jakiś impuls kazał mi sprawdzić auto. Zatrzymałem się na jakimś parkingu i obszedłem dookoła i patrzę, a tu ta paskudna szrama akurat na zaokrągleniu zderzaka. Auto było brudne, bo zima w pełni i śniegi, więc obtarcie było trudno widoczne.
Wtedy zawróciłem z powrotem do pracy na parking firmowy i na miejscu sprawdziłem jedyne auto służbowe, którym zwykle pracownicy się poruszają. Znalazłem kontr-obtarcie na jego zderzaku na podobnej wysokości, którego wcześniej tam nie widziałem (sam też poruszałem się tym służbowym autem wiele razy). I wiedziałem już kto i kiedy to zrobił. Pojechałem więc do domu i następnego dnia było wyjaśnianie, a ja miałem już mocny dowód . Szramy jednak do dziś nie naprawiałem, bo uważam, że takie małe obtarcia w mieście takim jak Warszawa, gdzie aut jest mnóstwo, to i tak nie jest wielki problem i moge mówić o szczęściu, że tylko to mi się trafiło. Co mi po naprawie lakieru jak za dzień czy tydzień może spotkac mnie to samo albo gorzej i cała forsa na poprzednią naprawę będzie jak wyrzucona w błoto...
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
mam dokładnie takie samo podejście, nie warto naprawiać takich otarć, a na pewno nie na plastikach ( plastiku rdza się nie ima )- w Krakowie jest dokładnie to samo, parkuje się zderzak w zderzak albo prawie na stykające się lusterka, więc otarć jest mnóstwo.Sauron11 wrote:Szramy jednak do dziś nie naprawiałem, bo uważam, że takie małe obtarcia w mieście takim jak Warszawa, gdzie aut jest mnóstwo, to i tak nie jest wielki problem i moge mówić o szczęściu, że tylko to mi się trafiło. Co mi po naprawie lakieru jak za dzień czy tydzień może spotkac mnie to samo albo gorzej i cała forsa na poprzednią naprawę będzie jak wyrzucona w błoto...
Na drobniejsze rysy, które nie przeszły całkiem przez lakier, pomaga pasta polerska w kolorze lakieru, nawet jeśli rysa nie zniknie to jest o wiele mniej widoczna
No ja aktualnie pomykam Matizem z 2000 roku. Mam go dwa lata i zdążyłem przejechać ponad 30.000 km.
Ale powoli zbliża się czas na zmianę - rodzina się powiększa i ciężko jest wcisnąć dwa foteliki na tylną kanapę...
Planuje w tym roku kupić Astrę Classic - podoba mi się to autko
Ale powoli zbliża się czas na zmianę - rodzina się powiększa i ciężko jest wcisnąć dwa foteliki na tylną kanapę...
Planuje w tym roku kupić Astrę Classic - podoba mi się to autko
X3 TC: 200 mln kr. Boreas, Deimos, Hyperion, Vidar, 2xSpringblossom, HCP, Centaur Naprawczy, 6 UT, 4 fabryki, kompleks alkoholowy i trochę drobnicy...
A dawno to było? Od jakiegoś czasu te auta robią się coraz popularniejsze w naszym kraju, a to skutkuje pojawianiem się odpowiednich serwisów.Sauron11 wrote:Koło mojej starej pracy mieszkał gość, który miał ze 3 auta, dwa normalnie jakieś europejskie i właśnie takiego starego amerykańca na żółtych tablicach.
Ano parę miesięcy temu.
Auta takie robią się modne chyba głównie dla klasy biznesu, jak zegarek omega, motocykl Harley czy wypasiona komórka za tysiąc złotych w promocji. Nie zauważyłem wysypu serwisów aut amerykańskich. Brakuje na pewno odpowiednio przeszkolonych ludzi, ci co są to pasjonaci. Czasem przetoczy się taka bryczka, ale o popularności ich w naszym kraju to jeszcze bym nie mówił...
Podobnie jak z motocyklami rzadkich marek, Moto Guzzi, Ducati itp. stają się popularne, bo dużo się o nich mówi, opisuje w prasie, prezentuje nowinki, są widoczne na ulicach. Wciąż jednak brakuje odpowiednio dużej (czyt. w każdym większym mieście przynajmniej jeden punkt) sieci serwisowej, tak jak i odpowiednio wyszkolonych serwisantów...
Auta takie robią się modne chyba głównie dla klasy biznesu, jak zegarek omega, motocykl Harley czy wypasiona komórka za tysiąc złotych w promocji. Nie zauważyłem wysypu serwisów aut amerykańskich. Brakuje na pewno odpowiednio przeszkolonych ludzi, ci co są to pasjonaci. Czasem przetoczy się taka bryczka, ale o popularności ich w naszym kraju to jeszcze bym nie mówił...
Podobnie jak z motocyklami rzadkich marek, Moto Guzzi, Ducati itp. stają się popularne, bo dużo się o nich mówi, opisuje w prasie, prezentuje nowinki, są widoczne na ulicach. Wciąż jednak brakuje odpowiednio dużej (czyt. w każdym większym mieście przynajmniej jeden punkt) sieci serwisowej, tak jak i odpowiednio wyszkolonych serwisantów...
I used to be a moderator like you, until I took an arrow to the knee.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
Core i5-3570_3,4 GHz, 8GB 1600MHz, Asus GTX660TiOC 2GB, Audigy, Iiyama B2776HDS.
hmmm amerykańskie auta, nawet te wyższej klasy są dość tanie ( jeśli sprowadza się je przez Litwę czy Estonię ) z uwagi na niski kurs dolara ...więc posiadanie nowego amerykańskiego auta nie jest wcale większą ekstrawagancją niż nowe dobrze wyposażone auto klasy C/D.Sauron11 wrote:Ano parę miesięcy temu.
Auta takie robią się modne chyba głównie dla klasy biznesu, jak zegarek omega, motocykl Harley czy wypasiona komórka za tysiąc złotych w promocji....
Oczywiście nie wiem po co ktoś chciałby mieć amerykańskie auto, bo są kiepsko wykonane , toporne i dużo palą - są po prostu bardzo niepraktyczne, poza tym że "wyglądają" , to nie jest to wielkie "aj-waj"
Jest też różnica między nowymi a starymi samochodami z USA. Na pewno łatwiej naprawić nowego Chargera czy Mustanga choćby ze względu na posiadaną gwarancję jeżeli to faktycznie nowe auto. Poważne problemy zaczynają się w przypadku samochodów, które kryją w sobie rozwiązania techniczne z przed kilkudziesięciu lat, kiedy to różnice między motoryzacją europejska i amerykańską były jeszcze większe niż teraz.
[ external image ]
STx^
STx^